Moja lista blogów

niedziela, 14 grudnia 2025

Taka mała a łzy takie ogromne...

          Któż z pokolenia lat 70. nie śpiewał  słynnej piosenki Magdy Umer Groszku pachnącego przyniosłeś mi w dłoni, dałeś groszek, a dłoni nie chciałeś już dać…. Znaliśmy na pamięć te smutne słowa. Wtedy wiedzieliśmy, że  jest  to wiersz tragicznego poety czasu wojny Andrzeja Trzebińskiego. Bo w tamte dni śpiewaliśmy również z Ewą Demarczyk wiersze Baczyńskiego Jeno wyjmij mi z tych oczu szkło bolesne obraz dni, a  Na moście w Awinion.. wiersz był żyłką słoneczną na ścianie jak fotografia wszystkich wiosen... Śpiewaliśmy również wiersze Marii  Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i wiedzieliśmy co się dzieje, Gdy się miało szczęście które się nie trafia… a nawet Łucję Prus- bo Nic dwa razy się zdarza.

Dobrze, że chociaż Sanah kontynuuje poetyckie piosenki, aczkolwiek w innym stylu.

Wszystkie zawiedzione miłości, zapłakane oczy.. bo taka mała , a łzy takie ogromne… nie odebrane telefony, nie wysłane listy, odwołane randki nagle pojawiają się w naszej pamięci. Czasami przychodziły telegramy,  albo ktoś przekazywał strzępy zasłyszanych wypowiedzi o rozstaniach.

W liceum uczęszczałam do klasy humanistycznej. Bardzo często jeździliśmy do warszawskich teatrów  zobaczyć uwielbianych wtedy aktorów. W moim mieście co roku mieliśmy też przegląd teatralny i odwiedzały nas teatry z sąsiednich województw, a przede wszystkim nasz kielecki. Dobrze znało się  również lokalnych aktorów. Janina Utrata i Edward Kusztal byli wtedy najbardziej znani.

Uwielbiałam Magdę Umer w młodości i utożsamiałam się z nią.


Image
Zdj. Zofia Nasierowska, dostępne w sieci.

Wydawało mi się, że nawet jestem do niej podobna.😔 Myślę, że wiele młodych kobiet końcówki lat 70. identyfikowało się z piosenkarką. Odnajdowałyśmy się w tym melancholijnym, lirycznym stylu piosenek Osieckiej czy Krajewskiego, bo o tej porze, to zawsze był na całej połaci śnieg, a  koncert jesienny dwóch świerszczy został tylko w wietrze z komina.  W cieple pokoju byłam cała w twoich rękach jak w Anatomii miłości.

Mam zachowany program teatralny ze słynnego spektaklu Wesele Adama Hanuszkiewicza, gdzie  piosenkarka Magda Umer grała poetyczną Rachelę. Podziwiałam aktorów równe 50 lat temu. 

Image

Przedstawienie było awangardowe, ale nie tak bardzo jak wcześniejsza Balladyna, którą też miałam przyjemność widzieć. Spójrzcie na program jaka tam była obsada.
Image

Image


Cała czołówka tamtych czasów. Niektórzy aktorzy nosili współczesne stroje, w tym Rachela. Przez lata mówiłam że miałam takie same buty jak Magda Umer w spektaklu Wesele. Bo rzeczywiście tak było, piękne jasnobrązowe skórzane botki kupiłam sobie w Warszawie na słynnym Targu Różyckiego na Pradze. A kosztowały wtedy straszne pieniądze.  Byłam dobrą uczennicą i naciągałam rodziców na zakupy😀. Często jeździłam do stolicy, bo brat już był studentem i odwiedzaliśmy go przy okazji. Znalazłam w albumie zdjęcie moich bucików, chodziłam prawie całe liceum, od 3 klasy do studiów. Takie były zimy na przełomie 1976-77. Płaszczyk był czerwony. Do tego dopasowałam czerwony beret, który obecnie kupuję w każdej dekadzie. Teraz też mam👍😀 Na zdjęciu z moją siostrą cioteczną. Mieszkamy teraz obok siebie i się wspieramy.

Czy to nie zabawne pamiętać swoje buty sprzed 50 lat. kiedy w szafie teraz stoi 10 par zimowego obuwia? Takie inne czasy.

Image



Image
Widać tu jakość pięknej skóry. Pamiętam, że obcasy były w stylu kowbojskim.

Spektakl Wesele miał premierę 11 grudnia 1974 roku i potem grany przez 8 lat. Inscenizacja wzbudziła ogromne emocje, była bardzo  kontrowersyjna, bo reżyser chciał  odważnie odbrązowić mity i szargać świętości. Skupił się na uniwersalnych problemach polskiego społeczeństwa, takich jak niemożność zjednoczenia. Bierność i wywyższanie się inteligencji, co w tamtych czasach niosło  polityczne skojarzenia. Niektórzy byli oburzeni efekciarskim i bardzo nowatorskim stylem.  Współczesną muzyką i scenografią. Co by powiedzieli o niedawnym i  skandalicznym Weselu  Jana Klaty z Teatru Starego? Zaraz potem był film Wajdy, dla mnie genialny i te dwa Wesela trochę mi się zespoliły. Pamiętam, że byłam oburzona, że Maja Komorowska zastąpiła Magdę w roli Racheli. Wielu aktorów tam się powtórzyło, ale w innych rolach.

Na studiach słuchałam już ostrego hard rocka. Ale niewątpliwie zostałam ukształtowana poetyckim liryzmem.

Magda Umer powiedziała, że miała piękne udane życie i pora już odejść. Za wcześnie.

Image
2011 rok. Zdj. dostępne w sieci.

Jak pamiętacie Magdę Umer? A inscenizacje sztuki Wesele na przestrzeni lat? Bo Wesele Rydla z Jadwigą  Mikołajczykówną miało miejsce  20 listopada 125 lat temu. A trzy miesiące potem już była gotowa sztuka.

PS Esej po redakcyjnych zmianach został zamieszczony w portalu Teatr dla wszystkich.

https://teatrdlawszystkich.pl/pokolenie-sluchajace-poezji-magda-umer-i-teatralna-wrazliwosc-lat-70/


sobota, 6 grudnia 2025

Spotykać cały świat.

        Dzisiaj mija równy rok, gdy rozpoczęły się moje zimowe wakacje w Islandii. To był piękny magiczny  czas. Z córką Dominiką, wnuczką Matyldą oraz przyjaciółmi z Islandii.  Jakbym chciała, żeby się znowu powtórzył.  Ale Nic dwa razy się nie zdarza, jak wiemy dzięki Szymborskiej.

 Od dziecka marzyłam o wielkich niepospolitych rzeczach, również podczas świąt. Może Mary Poppins poczęstuje mnie czarodziejskim syropem, może Tomek Wilmowski zabierze w tajemniczą podróż, albo pociągiem pojadę w krainę śniegu z panem Shimamurą. Spędziłam wiele pięknych świat, ale największy urok czarodziejskości miały dla mnie te za granicą. Teraz w Polsce też mamy wesoło z wnuczętami i swatem, który gra na akordeonie, a my śpiewamy kolędy. Cieszę się, że nowe rodziny moich córek kochają i celebrują familijne spotkania. Bo u mnie było inaczej.

W ostatnie „mikołajki”, a było ich trzynaście, wydarzyły się  różne opowieści niesamowite-kwaidan, wspólnie z Grylą😁   Zaraz drugiego poznałam osobę prosto z kart powieści Johna Maxwella Coetzee i  protestanckich  filmowych scenek. To była Natalie. Zawsze  w skupieniu  wypowiadała poruszającą modlitwę przed posiłkiem. Łączyła nas  swoim spokojem, przyjaźnią, dobrym słowem, tak dosłownie. Emanowała z niej dobroć.  Pracowała z córką i mieszkałyśmy w jednym pensjonacie.  Zaczęło się od wspólnego robienia pierników i domku piernikowego.  

Image
Image

Domek robiłam pierwszy raz w życiu. Potem pojawiały się inne zimowe przyjemności jak lepienie bałwana, zabawy w śnieżki, zakupy w miasteczku i spacery wśród pięknych, najpiękniejszych świątecznych iluminacji w Selfoss.

Image


Image

Image

 A potem gotowanie, szykowanie prezentów, oglądanie familijnych filmów, gry w planszówki,  dekorowanie mieszkania i spożywanie kucharskich delicji. Oglądanie zorzy w hotpocie i wyskakiwanie po telefon, to była dopiero komedia. A prezenty od Natalie są nadal z nami. Znaczy słodycze zjedzone, ale jej dobre myśli, wrażliwość, wiara, miłość rodzinna.  Ast- po islandzku miłość.

Image


Image

Natalie została w Islandii i sprowadziła tam swoją rodzinę, syna o biblijnym imieniu Kaleb  i męża. Pracuje w bardzo ciekawym miejscu, gdzie zjeżdżają geolodzy z całego świata. Niedaleko Grindaviku, tam gdzie występowała  szczelinowa erupcja wulkaniczna i całe miasteczko zostało ewakuowane, ale firmy zostały. Słynna Blue Lagoon jest niedaleko . Mieszka koło Reykjaviku.  Synek już widział śnieg. Z pewnością  odwiedzimy ją w przyszłości. Ale to będzie już inny czas, nie taki jak poniżej na zdjęciu w naszym Minnivallalakur. 

Image

Natalie jest koloredką, Afrykanerką- to wielorasowa grupa etniczna o mieszanym pochodzeniu, wywodząca się z mieszania ludności afrykańskiej i europejskiej – dawnych Burów i azjatyckiej. Genetycznie  to najbardziej wymieszana  grupa rasowa z dominującym wkładem matek  z ludów Khoisan i Bantu, Europejczyków i  Azjatów. Ich DNA jest najmłodsze wśród ludzi całego globu. To taka ciekawostka naukowa.

Większość mówi językiem afrikaans- wywodzącym się z niderlandzkiego i na ogół są protestantami różnych odłamów. Mówią też  płynnie po angielsku z charakterystycznym akcentem.

 Ich obecna sytuacja   jako  białych mieszkańców RPA, potomków głównie holenderskich osadników   jest złożona i naznaczona dziedzictwem apartheidu.  Chociaż historycznie  byli trochę lepiej traktowani niż czarna ludność  w systemie apartheidu, obecnie ich status ekonomiczny jest zróżnicowany. Wielu z nich nadal należy do  zamożniejszych i odnoszących sukcesy grup w kraju, i są liderami biznesu. Jednocześnie, programy akcji afirmatywnej (których celem jest promowanie zatrudnienia i edukacji dla wcześniej uciskanej czarnej większości) są postrzegane przez niektórych Afrykanerów jako dyskryminujące i utrudniające dostęp do stanowisk w sektorze publicznym.

W związku z obawami o przyszłość ekonomiczną, część Afrykanerów decyduje się na emigrację, głównie do krajów takich jak Australia, Nowa Zelandia, Wielka Brytania czy USA. W Australii zamieszkał  pisarz J. M.  Coetzee mając obecnie dwa obywatelstwa. To chyba najbardziej znany  przedstawiciel koloredów.

Natalie opowiadała jak bardzo jest to niebezpieczny kraj.  Wielka powierzchnia, 1.2 mln km2m, 65 mln ludzi, 11 języków urzędowych i mnóstwo problemów.  Ale natura i przyroda im chociaż  im sprzyja.

W zeszłym roku tak się zdarzyło, że przypadkiem wybrałam do czytania książkę Polscy terroryści i zamachowcy, autor Slawomir Koper, a tam był rozdział o Januszu Walusiu. Czy pamiętacie takie nazwisko? W 1993 roku, tuż przed zakończeniem epoki apartheidu /1994/, zastrzelił w RPA czarnego  lidera lokalnej komunistycznej partii  Chrisa Hani. Szybko złapany wspólnie z liderem partii konserwatywnej, skazani zostali na karę śmierci, potem  zamienioną na dożywocie. Chris Hani później obwołany został narodowym bohaterem i  niemalże świętym. A „nasz” Janusz Waluś  po 31 latach został zwolniony  z wieloletniego więzienia 7 grudnia zeszłego roku i  nazwany przez  niektórych członków   Konfederacji J. Brauna ostatnim „żołnierzem wyklętym” i przyjmowany prawie z honorami. Otwarcie  nadal mówił o rasistowskich poglądach. Na szczęście były to tylko jednorazowe  wyskoki.

Rozmawiałam też z Natalie na ten temat.  Nie pamiętała, że Chrisa Hani zabił Polak, który wówczas mieszkał i pracował RPA, ale wspomniała o ogromnej  martyrologicznej legendzie  zamordowanego przywódcy, szczególnie wśród czarnej ludności. W 1994 roku przebywając w UK widziałam Nelsona Mandelę w Oksfordzie, razem z księciem Karolem. To był wielki bohater tamtych czasów.

Image

Image
Chwilę potem ludzie się rozeszli. A czas płynie.

Takie to były ciekawe dni grudnia 2024 roku. W zimowym islandzkim entourage`u. Zapukamy do Natalie, może również o nas pomyśli. Odbija się w szybie ze swojego pokoju.

Image

Co wam się kojarzy z krajem RPA? Czy znaliście ludzi stamtąd?

Czy słyszeliście wcześniej  nazwę koloredzi?

Jakie inne ciekawe nacje spotkaliście na swojej drodze?

 

piątek, 28 listopada 2025

W Gdańsku dzięki Islandczykom?

 Są  duże, największe miasta w Polsce, do których jeździmy na szkolne i prywatne wycieczki jeśli mieszkamy gdzieś w pobliżu,  na studia, albo na zakupy kiedyś i teraz. Są to Warszawa Kraków Wrocław Poznań Gdańsk.  To obecnie miasta świateł, radości, wesołości, kosmopolityzmu, pośpiechu, ogromnego ruchu, ale też doskonałych komunikacyjnych możliwości.  Jeździmy na lotniska, do teatru i ciekawych nowoczesnych muzeów.

Mieszkam między Warszawą a Krakowem, ale w ostatnich kilkunastu latach  okolice Wrocławia też stały się moim drugim miejscem zamieszkania. Stamtąd i stąd bardzo daleko do Gdańska. 

Tak zeszło, że nie byłam 25 lat w tym mieście, chociaż na Hel i okolice przyjeżdżałam dosyć regularnie podczas wakacji. Poniżej z 10-letnią  córką Dominiką, a na następnym zdjęciu z  9-letnią wnuczką, jej córką. Czas na dzieciach widać😀

Image

A teraz wreszcie pokonałam tę długą trasę, na szczęście szybkimi pociągami Intercity, od  8.40 z przesiadką w Warszawie do 14.20. Pendolino skróciłoby drogę o jedną godzinę. I nadal nie byłoby mnie tutaj, gdyby nie nasi znajomi Islandczycy, którzy przylecieli do Gdańska z wizytą  typu city-break.  Przyjechaliśmy tu na 3 dni  spotkać się z nimi. Poniżej  wnuczka Matylda z koleżanką Ragneheidur i jej mamą Ingeborg oraz małym braciszkiem.

Image

Wszyscy duchem byliśmy w Gdańsku 31 sierpnia 1980 roku, a ciałem przebywałam wtedy na studenckim obozie kondycyjnym w Zakopanem. Ćwiczyliśmy kondycję chodząc po górach i barach. 

Oficjalna dewiza Gdańska brzmi NEC tempere, NEC timide- ani tchórzliwie ani zuchwale- te słowa widniejące u podstawy ratuszowego herbu idealnie oddają ducha miasta, które przez wieki potrafiłoby być zarówno odważne w handlu jak i rozważne w polityce. 

O Gdańsku pięknie pisze guciamal i wyobraźcie sobie, że była moją wspaniałą przewodniczka po mieście. Nie mogło mnie spotkać nic lepszego, bo moje zwiedzanie z przewodnikiem zatrzymało się na pamięci panienki z okienka i Neptuna z trójzębem. Pewnie Heweliusz też się pojawił.

Image

Sprzyjająca pogoda pozwalała nam na herbertowskie flanowanie. Włóczenie się po mieście, oglądanie egzotycznych warsztatów bursztynowych, gapienie się, picie wina,

Image

Image

uśmiechanie się, studiowanie menu, pozowanie do zdjęć jak u najlepszych fotografów, podziwianie z równą uwagą XV-wiecznego zegara w bazylice mariackiej,
Image

spichrzów, Motławy, żurawia, ratuszy, Złotej Bramy jak i budki telefonicznej w Stoczni Gdańskiej.

Image


Image

Bo to hanzeatyckie  patrycjuszowskie miasto i  odważnej Solidarności.  Nigdy nie opuszczała go dobra koniunktura. Prócz tych tragicznych wydarzeń roku 1970.
Image

Image


Image

Wolne Miasto Gdańsk z duchem protestantyzmu i pozostałościami po Holendrach, Niemcach i Szkotach. Ale w Bazylice NMP nie wpatrujemy się  już w kopię Sądu Ostatecznego Memlinga, nie ma Apokalipsy ani Bramy Raju, jest w Muzeum Narodowym na przerwie. Wychodzimy przywitać się z Neptunem, Dworem Artusa na gwarnym Długim Targu czy z lwami na Czterech Kwartałach przed Domem Uphagena czyli Muzeum Narodowym.

Image


Image

Rozmawiamy z Gosią o życiu, sztuce, historii i o przeczytanych  książkach, również  wypożyczonych z tej pięknej biblioteki.

Image

Bogate kamienice przypominały mi Amsterdam, w którym kiedyś spędziłam dwa miesiące, a pobyty w Gdańsku mogę liczyć na godziny. Mam nadzieję to nadrobić z pomocą Gosi. Piękny dzień spędziłyśmy we  ten wtorek. Odkryłyśmy wiele wspólnych tematów do dyskusji. Nasz znajomość blogowa, nie zawsze intensywna, ale trwa już wiele lat.

Parogodzinny spacer zakończyłyśmy kolejnymi godzinami w bardzo ciekawym miejscu- Instytut Kultury Miejskiej - to bar bistro, księgarnia, galeria, kino i wiele innych kulturalnych rozrywek. Można zasiąść przed wielką witryną i obserwować  próżny, ale fascynujący tłum idący na Długi Targ oraz galerię Forum. Już w świątecznej dekoracji. To dla informacji Grazyna💓

Zawsze się cieszę, gdy koleżanki blogowe stają się realne. Margarita wygląda jak talerz z zupą😀

Image

 Które duże miasta  w naszym kraju najbardziej lubicie? Czy często tam jeździcie? Macie jakieś szczególne wspomnienia?

 PS Islandczycy już po raz kolejny przyjechali do Gdańska. Lubią tu robić zakupy, ktoś z rodziny się tu ożenił. Dziwili się znakom drogowym obok siebie typu 40, 30 km prędkości i że nadal samochody nie zatrzymują się w okolicy pasów. Ciepło było dla nich i nie wiało👍 Lubią oczywiście pierogi, ale z sosami.

poniedziałek, 17 listopada 2025

Malta- na stadionie Ta`Qali.

 Mecz  Polska- Malta trwa, a mnie się przypomniało, że jakiś czas temu byłam już na tym pięknym stadionie, podczas europejskich kwalifikacji.  Jego położenie, podobnie jak coś z Islandii, związane jest z armiami alianckimi z czasów II wojny światowej. I ile północny kraj był bazą wypadową na lotnicze rajdy i przygotowanie II frontu, to południowy kraj był  węzłem komunikacyjnym dla sił sprzymierzonych, dla zaopatrzenia wojsk i operacji morskich. Malta była też szpitalem dla walczących na froncie afrykańskim. Do lat 70.Malta należała do dominium brytyjskiego.

Image

A miejsce, gdzie obecnie znajduje się National  Stadium Ta`Qali w w stolicy kraju La Valletta, to dawne lotnisko wojskowe  z czasów II wojny światowej.  Dawne koszary z charakterystycznymi  półokrągłymi namiotami zostały  przekształcona w wioski rzemieślnicze.

Image

W 32 minucie Robert strzelił gola. Flagi mamy takie same, biało-czerwone. Oni mają kolory w poprzek.

Pokażę  parę zdjęć. W tle Medina- Silent City- niezwykle piękne średniowieczne  miasteczko, dawna stolica kraju. A zaraz tracimy bramkę. What a shame.

Image
Gdy byłam tam parę lat wcześniej, kibicowałam Maltańczykom i ubrałam się na czerwono- biało. Grali wtedy dzielnie  z Norwegami i nie byli tacy dobrzy, jak dzisiaj😀 Przyszliśmy dużo wcześniej, bo byłam w towarzystwie działaczy sportowych👍

Image

Image



Image

Image
Nigdy wcześniej o tym nie pisałam. Pamiętam, że hordy pijanych Norwegów, nota bene, przebranych za Wikingów,  chodzili wtedy po mieście i świętowali zwycięstwo 3:0. U nas już tak nie będzie. Bardzo słabo grają, na ile się znam.😢
Mecz, który kiedyś oglądałam był w październiku. Ostatnio pisałam tu, że na Maltę najlepiej pojechać  w maju lub październiku. Poniżej na zdjęciu przy wejściu do miasteczka Medina, które widać ze stadionu Ta`Qali.
Image
Przed chwilą komentator powiedział, że Maltańczycy grają dla papieża Leona😀  Karola Wojtyłę też kiedyś bardzo kochali.
Image
Słońce nad Maltą też zachodzi. Oby nie nad nami metaforycznie. Bo nie będzie coctail hour jak w opisywanym tu poście.
Na razie się pożegnam. Potem dopiszę. Wygraliśmy w końcu3:2 po dużej nerwówce w II połowie.

PS Zapraszam moich stałych czytelników do lektury recenzji  na temat wystawy drzeworytu japońskiego w Muzeum Sztuki i Techniki Japońskiej.
Oraz wyrażenie refleksji w związku z Coctail hour😀👍.
Wszystkie refleksje są mile widziane.👏

piątek, 14 listopada 2025

Jeszcze raz o Islandii.

  Taki wspaniały chwalipost, pochlebna recenzja.👍👏💓

W czwartek 16 listopada o godzinie17.00 w Osiedlowym Domu Kultury Malwa odbyło się spotkanie podróżnicze z  panią Alicja Wilson pt.  Podróże po Islandii.

Sala przywitała publiczność  galerią  zdjęć  z Islandii  oraz wystawkami z islandzkimi pamiątkami, książkami i turystycznymi informatorami.

Image

Osobny stół zastawiony  był smakołykami, w  tym likierem z lukrecji, kawą dla wikinga oraz różnymi słodyczami typu lakris.  Do poczęstunku oferowano  również  rybne chipsy i serową lawę.  Atrakcją było  mięso z rekina w bardzo szczelnym opakowaniu.
Image

Prelekcja dotyczyła podróży i  życiu w Islandii, a prowadziła je pani Alicja  z wnuczką Matyldą.  Córka Dominika zajmowała się kwestiami technicznymi.  Pani Alicja, na codzień właścicielka  szkoły językowej w najbliższym sąsiedztwie ODS Malwa,  współpracująca z nim od zawsze,   to również podróżniczka i blogerka.  W ostatnich dwóch latach  kilkakrotnie odwiedzała   córkę i wnuczkę, które postanowiły zamieszkać w Islandii.

Spotkanie trwało  dwie godziny i było bardzo interesujące pod względem wiedzy, rozrywki, nauki języka oraz degustacji smaków Islandii.  Urocze prelegentki  swoją rozległą wiedzą zachwyciły słuchaczy, rozbawiły umiejętnościami językowymi i zadziwiły  spójnością swojego wystąpienia. W programie znalazły się gawędy o świecie nordyckim i jego  wierzeniach  obecnych  nadal w życiu Islandczyków, wykład z historii powstania Islandii,  nawiązania literackie i filmowe,  elementy socjologiczne z życia kraju i znaczenie Reykjaviku.  Główną rolę grały atrakcje przyrodnicze i geologiczne Islandii.

Image

Matylda, która w islandzkich szkołach spędziła 1.5 roku uczyła nas krótkich wypowiedzi  i słówek, czytała po islandzku swoje własne opowiadanie o wierzeniach z okresu świątecznego i śpiewała piosenkę Roa, która reprezentowała Islandię w Eurowizji. Pani  Alicja wesoło  tańczyła razem z grupą Vaeb.  Odważnych słuchaczy, którzy zgłosili się do konkursu  języka islandzkiego nagrodzono egzotycznymi  upominkami.

Image

Pokazywane slajdy i filmy zrobiły ogromne wrażenie na słuchaczach.  Szczególnie Tęczowe Góry, zorze polarne,  koniki na polach lawowych,  wodospady, Park Thingvellir, krajobrazy zimowe, rozdarte skaliste fiordy i wszystkie inne były doskonale dobrane.  Słuchacze  poczuli magnetyzm Islandii, jej  olśniewającą urodę i niezwykłość.  Tym sposobem zrozumieli zachwyt całego świata.  Dominika dobierała  rodzinne slajdy do prelekcji,  oglądaliśmy też fragmenty występów z Eurowizji, teledysk   I`ll show you pokazujący  ten niezwykły kraj oczami  Justina  Biebera oraz trailer  filmu Fire Saga, którego akcja rozgrywa się w Islandii.

Image

Pani Alicja z ogromnym zaangażowaniem opowiadała o wszystkim , czuć było prawdziwą pasję i głęboką wiedzę na temat Islandii. Swobodnie przechodziła z historii do literatury, filmu,  geografii i ciekawostek o państwie. Nawiązywała świetny kontakt z publicznością.

Image

Panowała   radosna atmosfera. Udzielał się entuzjazm prelegentki. Dużą atrakcją spotkania była degustacja różnych islandzkich smakołyków. Rozdawała je mała kelnerka Matylda, a likier Dominika.  Spróbowaliśmy się bordowego płynu z lukrecji /19% alkoholu/. Odświeżaliśmy  oddech i gardło kilkoma rodzajami cukierków z lukrecji, rybne chipsy i serowa lawa  już miały zapaszek, ale niczego nie przebił marynowany rekin.  To był  hardcore.

Image
Rekina zaczyna Matylda dla zachęty. Nos zatyka.

Image

Spotkanie było bardzo interesujące, magnetyczne jak Islandia.  Najmocniejsze strony to występy językowe ujmującej Matyldy

Image

Image
Maskonury na bluzce i portmonetce.

 i autentyczna pasja prelegentki, która chciała przedstawić nam jak najwięcej wiadomości . Może za dużo było  historycznych faktów, a za mało opisów cudów przyrody, które oglądaliśmy w tle.  Zabrakło czasu na zadawanie pytań, ale publiczność z trudem się rozstawała. Wszyscy sobie robili zdjęcia i obiecywali kolejne spotkania.
Image
Z moim  dawnym uczniem, gwiazdą statystów i drobnych ról w 80 filmach.

Bardzo polecam prelekcje z panią Alicją Wilson. To moja cudowna nauczycielka.