Jacques Prevert, mój ulubiony poeta z młodości mówił; Mangez sur l'herbe Dépêchez-vous Un jour ou l'autre L'herbe mangera sur vous.
Moja lista blogów
czwartek, 27 grudnia 2012
wtorek, 4 grudnia 2012
Perpignan dla Niki, która mieszka w poblizu.
wtorek, 27 listopada 2012
Zabawa na blogu -odpowiedzi dla Asi z 'mojedwaslonca'.
Ostatnio na blogach popularna jest zabawa pt. Liebster blog, polega to zadaniu 11 pytań i wysyłanie serduszka do wyznaczonych osób, które odpowiadają na pytania, wymyślają swoje i wyznaczają kolejne 11 osób i taki to jest sympatyczny łańcuszek. Ja pozwolę to sobie zmienić, bo nie wiem , jak wysyła się te nominacje i poproszę moich czytelników na odpowiedzi w komentarzach, jeśli mają na to ochotę.
Jednocześnie dziękuję Asi i Ewie za propozycję zabawy, z przyjemnością odpowiedziałam Ewie, a teraz Asi. Zapraszam do zabawy!
| Argens nad Kanałem Południowym, nasze ulubione miejsce na popołudniowe drinki. |
- Co Cię inspiruje?----miłość, koncerty muzyczne, piękno zabytków i krajobrazów, literatura klasyczna, szczególnie poezja.
- 5 ulubionych książek (ewent. Filmόw, jeśli nie lubisz czytać)----książki to trudno wybrać,ale spróbuję. Głównie poezja, Herbert- Pan Cogito, Jacques Prevert- Paroles, Baudelaire, Apollinaire, K.K.Baczyński.
- Ulubiony sposόb spędzania wolnego czasu----spotykanie się z dobrymi przyjaciółmi, oglądanie fajnych filmów z córkami i ich komentowanie, spożywanie smacznych posiłków z rodziną i przyjaciółmi, picie dobrego wina, podróże z mężem.
- Z domu nie wychodzisz bez…torebki. We Francji bez aparatu fotograficznego, bo tam wszędzie szukałam czegoś ciekawego do sfotografowania.
- Za 5 lat.....będę na emeryturze, jakiejś wcześniejszej chyba, może się wnuków doczekam już, i mam nadzieję na bardzo wygodne życie u boku mojego męża, tak mi obiecywał, kiedy on sam też będzie na emeryturze.
- Film, ktόry ostatnio przepłakałaś.....a ja ciągle płaczę, nawet oglądając seriale typu Na dobrze czy na złe, nieśmiertelny Dom , bardzo przeżywam filmy, szczególnie wojenne.
- Dlaczego piszesz bloga?..... bo mam tyle ciekawych doświadczeń i chciałabym je zachować dla siebie na pamiątkę, a może kogoś zainspirować moim życiem?.Chciałam też poznać ludzi z różnych stron swiata,bo odnajduję w nich siebie, są moją podpowiedzią na zycie. Ponadto całe życie pisałam pamietniki, to jest taka naturalna kontynuacja.
- Jak zaczęła się Twoja przygoda z blogowaniem?-----wymyśłiłam to 1 lipca tamtego roku, kiedy Polska zaczęła przewodniczyć w UE, naprawdę, myślałam, że będę "uświadamiać" rodaków i tych stamtąd. Zawsze miałam takie nauczycielskie skłonności.
- Najbliższe wakacje/urlop spędzę…od kilku lat moje życie to ciągłe wakacje z krótką przerwą na pracę, ale tym razem chyba ten mój nowy dom koło Jeleniej Góry będzie wakacjami dla mnie. Bo zaczynam bardzo się z nim identyfikować. I tak sobie wszystko wyobrażam. I ponadto cała kasa pójdzie na ten dom i nie będzie już na takie wyjazdowe wakacje, chyba , ze do Francji, ale to nie wakacje dla mnie. Chciałabym, żeby mąż zabrał mnie znowu na Florydę, bo tam tak beztrosko.
- Ulubione danie-----dobry stek, żeberka w miodzie, placki po węgiersku, carpaccio jako przystawka, tort orzechowy jako deser.
- Ryan Gosling, Ashton Kutcher, Robert Downey Jr, czy Colin Egglesfield?-----to nie moje pokolenie, ale może być Robert Downey jako Sherlock Holmes.
piątek, 19 października 2012
Refleksje życiowe na Sycylii.
| Wracajmy do Iwaszkiewicza i jego "Książki o Sycylii". | ||
Podkształciłam się z botaniki, szukając w Internecie informacji o roślinności śródziemnomorskiej. Mogę o sobie powiedzieć, że posiadam wykształcenie klasyczne, uczyłam się 6 lat łaciny, dosyć pilnie, elementy greki były zawsze przemycane, a ja chłonęłam to wszystko z ciekawością i wiecznym nienasyceniem. W mojej sali polonistycznej wisiał taki, wydawałoby się, oklepany frazes, chyba autorstwa Żeromskiego: „Nauka jest jak niezmierne morze, im więcej jej pijesz, tym bardziej jesteś spragniony”. I ja całe życie postępuję według tej maksymy. Taka egzaltowana podstarzała "Madzia" :)) Głęboki ślad we mnie zostawiły lektury antyczne, romantyczne i młodopolskie, europejska dekadencja przełomu wieków, dionizyjska tragiczność i apolińska ucieczka w piękno i egzystencjalizm. Znam na pamięć Horacego, Wergiliusza, lorda Byrona, Baudelaire’a, Verlaine’a i to w oryginale, a polskich twórców recytuję na wyrywki. Słuchałam kiedyś Debussy`ego, Ravela i Szymanowskiego, Szopena obowiązkowo i pamiętam, jak Krystian Zimerman wygrał Konkurs Szopenowski w 1975 r. Niedawno obejrzałam ten jego koncert w telewizji Kultura. Ale Faustowski przewrót w życiu też ma swoją cenę. „Darmo nic”, jak śpiewała Izabela Trojanowska.O tym wiedzą moi znajomi jakie były różne konsekwencje moich podróży. Tak pięknie o Sycylii pisał J.Iwaszkiewicz, a czytając tam jego „Książkę o Sycylii” podróżowałam wytyczoną przez niego trasą. I „najosobliwsze pejzaże” były moim udziałem. | ||
sobota, 6 października 2012
Paryskie kawiarnie.
A czy znasz – ty te kawiarnie
w całym świecie takich nie ma,
gdzie dzień cały dumnie, gwarnie
wałkami się cud – bohema.
Wprawdzie to o Krakowie tak Boy pisał i wiadomo, że Kraków wszyscy kochamy, ale Saint – Germain-des Pres w Paryżu jest kwintesencją wszystkich światowych kawiarni. Kiedy tam jadę, to wiem na pewno, że przy kawiarnianym stoliku, jak w teatrze spędzę parę godzin. W paryskich lokalach krzesełka na chodniku ustawione są przodem do ulicy, obserwujesz życie, które jest pięknym spektaklem, bo sceną jest ulica, tak gdzieś wyczytałam i zgadzam się z tym.
Siedzenie w kawiarni ma dobrą i złą stronę. Zła – to nieczyste sumienie, bo w tym czasie powinniśmy robić coś znacznie bardziej „ produktywnego”, dobra – to poczucie, że właśnie to robimy. Z takim oto ambiwalentnym uczuciem dobrze i źle spędzonego czasu, siedząc przy stoliku, dokonuję obserwacji socjologicznych. Ulica niezmiennie mnie urzeka ,to wspaniały melting pot, fascynująca mieszanka kultur, prądów, w modzie, narodowości ,różnych związków. Lubię patrzeć na pary, jak rozmawiają, jak się trzymają za ręce, obejmują, całują, a pary są w różnym wieku. I taka jestem szczęśliwa, że w Paryżu jestem ze swoim mężczyzną, który za chwilę spyta słodko „ Może jeszcze jeden kieliszek? „ A nie jesteś głodna” Może crepes? (naleśniki).
We wrzesniowy dzień siedzimy sobie w słońcu, z góry podgrzewa nas elektryczny piecyk, jak potrzeba i bezgrzesznie marnotrawimy czas. Zza stolika różnych kafeterii i brasserie wyłania nam się Paryż, jedno z najpiękniejszych miast świata i zaprasza do wędrówki po nim.
We wrzesniowy dzień siedzimy sobie w słońcu, z góry podgrzewa nas elektryczny piecyk, jak potrzeba i bezgrzesznie marnotrawimy czas. Zza stolika różnych kafeterii i brasserie wyłania nam się Paryż, jedno z najpiękniejszych miast świata i zaprasza do wędrówki po nim.
Wysiadamy na Saint-Germain-des-Pres, zawsze tu pełno i gwarno. Kolorowe, hałaśliwe targowisko. Przygląda mu się z kamiennym spokojem iluminowany nocą, surowy i bardzo piękny, patronujący tej dzielnicy kościół, to Saint-Germain-des-Pres,
najstarszy kościół w Paryżu, który pamięta jeszcze czasy wikingów. W prezbiterium można obejrzeć płytę nagrobną Kartezjusza i stwierdzić „Cogito ergo sum”.
Ze zdziwieniem dojrzałam też nagrobek poświęcony naszemu królowi Janowi Kazimierzowi. Doczytałam w przewodniku, że król po zrzeczeniu się polskiej korony przyjął godność opata w tym kościele, a po jego śmierci umieszczono tu jego serce.
W Saint-Germain-des-Pres, na samym skrzyżowaniu na placu Sartre-Beauvoir
są dwie legendarne i wciąż modne kawiarnie, „Les Deux Magots” i „Le Flore”, rozsiadły się obok siebie, a naprzeciwko nich równie słynna brasserie „Lipp”, gdzie stołował się kiedyś Hemingway. Siedzę w „ Les deux Magots”, piję swoja cafe creme
i rozglądam się dookoła. Pokrapuje drobny deszczyk.
Z lewej strony sklepy Diora, Louis Vitton, naprzeciwko surowa bryła kościoła, po drugiej stronie ulicy Cartier, Svarowski i Emporio Armani. Lekkość i wdzięk kawiarni, wyplatane krzesła, małe dwuosobowe stoliki, duże kwiatowe donice, pięknie wszystko komponuje się z urokiem sklepów znanych marek, taki „dyskretny urok burżuazji”. A pod hasłem „bogatym wszystko wolno” ktoś parkuje na pasach i na samym zakręcie” ( mercedes i jakiś jeep). Do „Le Flore” już przed wojną zachodzili Chagall, Picasso, a potem Sartre, ze swoją partnerka Simone de Beauvoir, filozofowali przy stoliku otoczeni tłumem wielbicieli. Stąd plac przy skrzyżowaniu obecnie nazywa sie Sartre – Beauvoir.Ja też siadłam ze swoim „diary” i zapisałam różne refleksje. Według hasła „ You deserve the best” ( zasługujesz na coś najlepszego). Ja lubię zwiedzać, chłonąć i podziwiać ten majestatyczny urok.
Koło kościoła Saint Germain jest taki mały przykościelny ogródek, a w nim rzeźba Picassa podarowana Apollinaire'owi.
Potem mówiłam o tym z moimi francuskimi przyjaciółmi i z przyjemnością zarecytowałam im wiersz „ Et puis ce soir on ca ira au cinema....” Lubię popisywać się znajomościa wierszy na pamięć, ludzie słuchają grzecznie i patrzą zadziwieni. To była taka moja literacko-recytatorka pasja, uczenie się wierszy na pamięć .
Po zwiedzaniu Luwru można odpocząć w różnych miejscach, w ogrodach Tuileries nad sadzawkami z kaczkami podpływającymi po kawałek chleba,
Plac Zgody na Pola Elizejskie i tam gdzieś zasiąść , widząc w odległej perspektywie Łuk Triumfalny.
My lubimy zasiadać w La Fregatte,
naprzeciwko potężny Luwr, Sekwana. Potem spacerkiem wzdłuż bulwarów, gdzie rozsiedli się bukiniści,
przejdziemy w stronę Muzeum d'Orsay.
Koniecznie musimy się znowu zatrzymać, tym razem na lunch, dla Francuzów jedzenie to doznanie duchowe, niemal rytuał neoreligijny. Wybieram inną resteuracyjkę, również słynną z historyczno-literackich wspomnień „Le Dome”, naprzeciwko Saint Chapelle i Conciergerie. To taki zamek średniowieczny z czasów Merowingów,
przejdziemy w stronę Muzeum d'Orsay.
| Takie kolejki są do Muzeum d`Orsay |
a później zasłynął w czasach Rewolucji jako przedsionek śmierci dla arystokratów. Po drugiej stronie widzę zgrabną wieżyczkę – fontannę, otoczoną sfinksami,
a w głębi kościół w stylu gotyku płomienistego. W towarzystwie takich nobliwych i szlachetnych budowli lunch jest rzeczywiście neoreligijnym doznaniem. Paryskie kawiarnie i brasserie, podobnie jak zabytki są częścią historii, La Rotonde, Le Procope, Flore, Deux Magots, Lipp, Select, to tu spotykali się ludzie, którzy tworzyli nowe style, literackie plastyczne, muzyczne. Tu filozofowali, tworzyli teorie, bo Francuzi to intelektualiści. Każdy chce być Diderotem, Kartezjuszem czy Sartre'em. A ja będąc wśród nich, również przyjmuję swoją pozę, najbardziej odpowiada mi połączenie sawantki z kabaretowym image. Taki wpływ ma Paryż.
a w głębi kościół w stylu gotyku płomienistego. W towarzystwie takich nobliwych i szlachetnych budowli lunch jest rzeczywiście neoreligijnym doznaniem. Paryskie kawiarnie i brasserie, podobnie jak zabytki są częścią historii, La Rotonde, Le Procope, Flore, Deux Magots, Lipp, Select, to tu spotykali się ludzie, którzy tworzyli nowe style, literackie plastyczne, muzyczne. Tu filozofowali, tworzyli teorie, bo Francuzi to intelektualiści. Każdy chce być Diderotem, Kartezjuszem czy Sartre'em. A ja będąc wśród nich, również przyjmuję swoją pozę, najbardziej odpowiada mi połączenie sawantki z kabaretowym image. Taki wpływ ma Paryż.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)










