Wyspa. Gdzieś.

Tagi

, , ,

Nasze nadzieje się nie ziściły. Obudziliśmy się w zupełnie nowym miejscu, w wilgotnej i chłodnej ciemności rozjaśnianej przez promienie słońca przeciskające się przez szczeliny w kamiennych ścianach. Słyszeliśmy krzyki mew i szum fal rozbijających się w pobliżu. Tym razem w pomieszczeniu nie było fontanny. Sufit znajdował się bardzo wysoko, a jedynym wyjściem był ciemniejący w rogu otwór zejścia. Wydawało się, że jesteśmy wewnątrz wieży.

Xyko poleciał w górę. W sklepieniu dostrzegł cienkie szczeliny, tak jakby sufit się rozsuwał, jednak nie znalazł niczego, co mogło służyć do otwarcie go. Natomiast przez szczeliny w ścianach usłyszał jakiś zaśpiew w ludzkim dialekcie. Wsłuchawszy się w niego zrozumiał, że to modlitwa do pradawnych bogów. Modlitwa ludu czekającego na heroldów czy wybrańców zesłanych przez bóstwa…

Skoro nie mogliśmy wydostać się górą, poszliśmy sprawdzić dół. Schody ciągnęły się przez kilka pięter i doprowadziły nas do olbrzymiej sali o skomplikowanym kształcie. Całość oświetlała delikatna zielona poświata emanująca ze ścian. W pierwszej części pomieszczenia centralne miejsce zajmowała znajoma fontanna z postacią mężczyzny plującego wodą.

Drugą część chyba oddzielały kiedyś wrota lub krata, ale został po nich ledwie widoczny ślad. Tutaj umieszczono kolejne dwie fontanny, a w rogach pod tylną ścianą stały posągi humanoidów o dwóch parach ptasich skrzydeł (miały ludzkie rysy, nie przypominały demonów czy mieszkańców Ogrodów Galaharu), noszące proste antyczne zbroje.

W tej samej ścianie pyszniły się wrota pokryte roślinnymi zdobieniami. Gdy Shana i Orian zaczęli im się przyglądać, poczuli magiczny wpływ i nagle zdali sobie sprawę, że znajdują na dnie oceanu. Dookoła pływały ryby, a przed nimi ciągnęła się biała droga do biało-złotego miasta pełnego wież i pałaców. Po chwili na wielkiej mancie przepłynął nad nimi ktoś w łuskowej zbroi i z trójzębem w dłoni… Ale wizja się skończyła i znów stali przed wrotami. Wrota oczywiście były magiczne, oprócz zaklęcia wzmacniającego i związanego z iluzją było tam jeszcze dobrze ukryte „coś” związanego z przestrzenią.

W pobliżu wrót stał kryształowy postument zwieńczony kulą emanującą delikatnym błękitnym blaskiem. Orian ustalił, że jest tam tylko zaklęcie iluzji, prawdopodobnie odpowiedzialne za światło.

Co robić? Wyglądało na to, że możemy spróbować wydostać się przez sufit, przejść przez wrota lub zaczekać, aż komnata znowu nas gdzieś przeniesie.

Wróciliśmy na górę, żeby jeszcze raz obejrzeć sufit. Orian stwierdził, że otwiera go zaklęcie i prawdopodobnie potrzebne jest do tego niebieskie światło. Zeszliśmy więc po kulę, Shana wyciągnęła rękę, by zdjąć ją z postumentu…

Rozbłysło silne niebieskie światło. Po chwili przygasło, ale Wojowniczka nie mogła oderwać dłoni od kuli, z której wypłynęły i zawisły w powietrzu trzy duże symbole. Jednocześnie posągi w fontannach przestały pluć wodą i w ich ustach zaczęły się formować kule światła. Orian przyjrzał się wiszącym przed nami symbolom. Nie znał ich, ale domyślił się, że reprezentują wodę, powietrze i krew.

Dotknął symbolu powietrza i z góry dobiegł nas jakiś dźwięk. Wszystko zaczęło się trząść – najwyraźniej sufit się otwierał. Wokół nas sytuacja wróciła do pierwotnego stanu, a kula zgasła. Shana bez problemu odjęła od niej dłoń.

Ruszyliśmy na górę i zobaczyliśmy, że cała wieża rozłożyła się niczym kwiat i w jakiś sposób zmniejszyła. Było gorąco. Staliśmy na poziomie gruntu na małej skalistej wysepce, a przed nami leżało w pokłonie ze dwadzieścia czy trzydzieści osób, wznoszących bogom podziękowania za zesłanie wybrańców.

Z trudem udało nam się wytłumaczyć, że nie życzymy sobie składania ofiar ze zwierząt i ludzi, po czym tubylcy przewieźli nas na jedną z sąsiednich wysp, gdzie mieliśmy porozmawiać z poprzednim „boskim wybrańcem”. Wyspa była porośnięta tropikalną dżunglą, w oddali na plaży leżał wrak jakiegoś statku. Poprowadzono nas do położonej w dolinie i otoczonej polami wioski.

Dla kontrastu druga z pobliskich wysepek była skalista i wisiały nad nią kłęby ciemnego dymu lub chmur. Wyglądała ponuro i budziła niepokój.

Poprzednim pechowcem okazał się Josef, pochodzący z Throalu staruszek pełniący chyba funkcję wodza. Trafił tu czterdzieści lat temu w ten sam sposób co my – wraz z towarzyszami postanowił zanocować w komnacie z fontanną w Twierdzy Rozbitego Serca. Według niego nie można wrócić, dopóki nie wypełni się tego, po co się tu trafiło (w dodatku wieża pojawia się tylko raz w roku – i wtedy tubylcy wznoszą tam modły). Cóż, im się nie udało.

Jego towarzysze popłynęli na tamtą ponurą wyspę, by walczyć z potworami, które od zawsze nękają tubylców. Josef nie mógł im towarzyszyć ze względu na stan zdrowia. Mimo że grupa liczyła blisko dziesięć osób, nikt nie wrócił z tej wyprawy.

Kilkadziesiąt lat temu, przed ich przybyciem, wyspa się zmieniła. Stała się mroczniejsza, spowiła ją zła aura, potwory stały się bardziej wypaczone. Jednak od roku jest jeszcze gorzej. Pewnej nocy coś spadło z nieba na tamtą wyspę, tubylcy zobaczyli tylko kulę ognia. Nazajutrz okazało się, że wyspę spowiła ciemna chmura.

Jeśli chodzi o wrak statku, który dostrzegliśmy na wybrzeżu, to znaleziono go jakieś dziesięć lat temu. Nie wiadomo, co się stało, nie było żadnego śladu po załodze. Josef wraz z tubylcami przeszukali go i spożytkowali wszystko, co mogło im się przydać.

Ustaliliśmy, że nazajutrz sprawdzimy wrak, a później pomedytujemy nad Talentami i popłyniemy na tę mroczną wyspę. Miejscowi oczywiście wyprawili ucztę, by świętować nasze przybycie.

Nocą sny Shany i Xyko nagle ściemniały i każdy w kącie pomieszczenia ujrzał jedno czerwone oko, dość nisko nad podłogą. Orian przebudził się gwałtowanie z poczuciem zagrożenia i zobaczył to samo na jawie.

– Nadciągają.

Istota, przywodząca nam na myśl Virgo, zniknęła.

Zerwaliśmy się na równe nogi, alarmując innych i przygotowując się do walki. Po chwili od strony wybrzeża rozległy się gwizdki wartowników, a mieszkańcy wioski rzucili się do ucieczki w stronę dżungli.

Chwilę później zobaczyliśmy nadlatujące potwory, skrzydlate zdeformowane humanoidy. Było ich kilkadziesiąt. Niektóre lądowały, rozbiegając się po wiosce, inne goniły uciekających. Xyko postanowił gnębić te, które będą atakować ludzi i  ruszył w ślad za nimi.

Na pozostałych zaszarżował, niszcząc po drodze budynki, potwór wyglądający jak Bestia Entropii. Wojownicy mieli niezły początek, zdołali go trochę zranić i obronić się przed Grozą, jednak bestia szybko przejęła inicjatywę. Orian solidnie oberwał ogonem, a w Shanę uderzyła kula energii, która posłała ją dobrych kilka metrów w tył i Wojowniczka wylądowała na podłodze domu, do którego wpadła przez ścianę. Orian odepchnął przeciwnika silnym ciosem, ale chwilę później mocno poturbowany poleciał śladem Shany na ścianę domu.

Tymczasem wietrzniaka zatrzymały dwie istoty w długich szatach, miotające w niego z dołu czarami. Dwoma potężnymi ciosami Xyko wbił jedną z nich w ścianę budynku. Wtedy wyczuł coś podejrzanego i odskoczył, unikając potężnego dwuręcznego ostrza, które przedarło się przez ścianę. Jego śladem wyszedł stwór zakuty w runiczną zbroję płytową, ze świecącymi czerwienią oczami.

– Widzę, że nasze zwykłe potwory nie potrafią sobie z wami poradzić, ale może ja będę dla ciebie przeciwnikiem.

Shana i Orian z pewnością nie zgodziliby się z nim co do tego „nieradzenia sobie”. Odgryzali się bestii jak mogli, ale potwór cały czas się regenerował, a oni już ledwie trzymali się na nogach. Mogli się tylko cieszyć, że nie jest to prawdziwa Bestia Entropii, która swą mocą odbiera życie pozostałe danej istocie do przeżycia. 

Przeciwnik wietrzniaka nie przechwalał się bezpodstawnie. Sprawnie parował ciosy, a gdy któryś dochodził celu, stwór na moment zamieniał się w mgłę i ostrze przechodziło przez niego nie czyniąc mu krzywdy. W dodatku użył jakiejś mocy, która ścisnęła Xyko i niemal pozbawiła go przytomności. Wietrzniak uznał, że ma do czynienia z wampirem, chociaż z pewnością nie tak potężnym, jak Księżna Nocy Loren.

Ive zorientowała się, że Xyko walczy z poważnym przeciwnikiem i podbiegła bliżej, próbując spętać go Lodowym Łańcuchem. Czar przeleciał obok, ale wampir uchylił się przed nim i stracił koncentrację, wypuszczając wietrzniaka z uścisku mocy.

Shana resztką sił przywołała Vee, ale ta rozejrzała się i zamiast atakować bestię, uderzyła magią w wampira. Na tyle skutecznie, że stwór zaklął, przemienił się w stado nietoperzy i odleciał w stronę wybrzeża, rzucając na odchodnym:

– Poskarżę się mojemu lordowi Malachi.

Bestia oraz pozostałe potwory zawróciły i uciekły w ślad za swym panem.

 

CDN

16 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 28-12-2019)

Owca

 

 

 

Podmorskie więzienie – część 5.

Tagi

, , ,

Po jakimś czasie w sali z kolumnami w końcu zapanowała cisza. Tymczasem Orian przestał się leczyć i ożywać, wyglądał teraz na zdecydowanie martwego. I mocno zmasakrowanego.

Jedynym sposobem na wydostanie się z tego miejsca były portale w kolumnach. Wydawało się, że wszystkie zostały wypaczone, nie potrafiliśmy też odczytać widniejących na nich symboli. Wybraliśmy więc losowo.

Portal przeniósł nas do nieznanej nam jeszcze części kompleksu. Błądziliśmy dość długo, omijając wszystkie potencjalnie niebezpieczne miejsca. Po jakimś czasie dotarliśmy w rejony, które zwiedziliśmy poprzedniego dnia. Teoretycznie mieliśmy już pojęcie, gdzie się znajdujemy i w którą stronę powinniśmy iść, ale w labiryncie ślepych zaułków i pułapek okazało się to niewykonalne.

Ostatecznie postanowiliśmy znaleźć jakiś portal i liczyć na to, że przeniesie nas w bardziej sensowne miejsce. Mieliśmy szczęście – pierwsza zbadana ciemna tafla okazała się portalem i przy drugiej próbie przerzuciła nas do sali z połamanymi kolumnami, w pobliże komnaty z fontanną, która przeniosła nas do tego kompleksu.

Udaliśmy się prosto do sali z magiczną kulą, żeby skontaktować się z tubylcami. Niestety z drugiej strony nie było odpowiedzi.

Tymczasem Orian wymagał wskrzeszenia. Zużyliśmy kilka eliksirów, ale nie przyniosło to żadnych efektów. Nasz towarzysz był martwy, zmasakrowany i wyglądało to nienaturalnie, jakby cofnęło się całe leczenie, które dała mu ta moc, która go przejęła.

Po kilku godzinach magiczna kula w końcu zaiskrzyła i pojawił się niewyraźny obraz starca, z którym rozmawialiśmy poprzednio. Na górze wiedzieli, że udało nam się pokonać konstrukt, ale wciąż walczyli z niedobitkami jego pomocników. Ocenił, że dotarcie na dół zajmie im kilka dni.

Streściliśmy mu przebieg wydarzeń, powiedzieliśmy też, co spotkało Oriana. Potwierdził nasze podejrzenia, że przejęła go Ashigara i stwierdził, że nie potrafią mu pomóc. Komnata z fontanną raczej go nie przeniesie, zresztą zabezpieczenia go tam nie wpuszczą, więc nie ma możliwości zabrania go z dala od Ashigary i szukania pomocy gdzie indziej. Starzec zasugerował radykalne rozwiązanie zakończone spaleniem ciała.

Nie zamierzaliśmy na to przystać. Postanowiliśmy porozmawiać z Ashigarą. Nie wiedzieliśmy, jaka jest i czego chce Gwiazda z naszego świata, wieczność spędzona w zamknięciu mogła ją zmienić na wiele sposobów.

Krótka wymiana zdań wyjaśniła wszystko. Ashigara radośnie oznajmiła, że jej celem jest zniszczenie świata i przebudowanie go na nowo. A gdy połączy siły ze swoją odpowiedniczką z innego świata, to dopiero będą miały możliwości, że ho ho…

Rozpaczliwie szukaliśmy wyjścia z sytuacji. Xyko skontaktował się z naszą znajomą demonicą Arią (połączenie było bardzo słabe). W zasadzie nie było szansy, żeby demony nas stąd ewakuowały – to byłoby zbyt skomplikowane i kosztowne. Aria zasugerowała, że jeśli nie ma możliwości dogadania się z Ashigarą, można zawrzeć kontrakt z kimś silniejszym, kto stłumi więź między Orianem i Ashigarą. Niestety chwilowo nie mieliśmy nikogo takiego pod ręką…

Drugą możliwością było przeniesienie więzi na inną osobę. Skoro miejscowi byli naszymi dłużnikami, mogli być skłonni do pomocy. Moglibyśmy wtedy zabrać ciało Oriana.

Shana poprosiła jeszcze Arię o przekazanie Mafuyu (demonicy pracującej dla smoka z bagien Bal Sala) informacji o tym, że Ashigara z innego świata przeniknęła do naszego.

Wojowniczce bardzo nie podobał się pomysł obarczania więzią innej osoby, ale poszła porozmawiać ze starcem. Wydawał się niemiło zaskoczony, że na to wpadliśmy, lecz przyznał, że to wykonalne. Nie chciał zdradzić szczegółów, powiedział tylko, że osobę związaną z Ashigarą – rzekomo ochotnika – zamkną na wieczność w bezpiecznym miejscu. Shana biła się z myślami, ale lojalność wobec towarzysza zwyciężyła. Zażądała więc, by dokonano zamiany więzi, jako zapłaty za naszą pomoc w pokonaniu konstrukta.

Miejscowi natychmiast zabrali się do spłaty długu. Z sufitu strzelił słup słonecznego światła, który pochłonął Oriana i razem z nim zniknął. Dopiero następnego dnia po południu w identyczny sposób Oriana odesłano. Wyglądał znacznie lepiej, był nieprzytomny, ale oddychał. Wspomogliśmy go eliksirami i ruszyliśmy do komnaty z fontanną. Chcieliśmy oszczędzić mu szczegółów, ale drążył temat i ostatecznie wszystko mu opowiedzieliśmy.

Mieliśmy nadzieję, że tej nocy komnata z fontanną będzie aktywna i odeśle nas z powrotem do bezimiennych podziemi na zachodnim kontynencie…

 

CDN

14 – 15 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 30-11-2019)

Owca

 

 

Podmorskie więzienie – część 4. Kłębowisko

Tagi

, , ,

Druga noc w podmorskim kompleksie minęła spokojnie. Miejsce nie było przyjemne, ale mimo wszystko w miarę dobrze odpoczęliśmy i rankiem byliśmy gotowi do działania. Postanowiliśmy ponownie skorzystać z portalu, w nadziei, że przerzuci nas w pobliże konstrukta – tak jak poprzedniego dnia udało się trafić Orianowi.

Sprawdziliśmy najbliższą ciemną taflę i szczęśliwie okazała się portalem, nie pułapką. Tym razem wszyscy wylądowaliśmy tam, gdzie planowaliśmy.

Orian skierował nas we właściwą stronę, obejrzeliśmy wrota w poszukiwaniu pułapek i z trudem udało nam się je uchylić. Za nimi znajdowała się olbrzymia, oświetlona sala. W czterech figurach magicznych na podłodze siedzieli magowie, każdy trzymał kryształowy stożek i coś mamrotał. Wzdłuż ścian było osiem wnęk, w których stali wojownicy, również trzymający stożki i mamroczący. Żaden nie zwracał na nas uwagi, całkowicie skupiony na tym, co robi.

Natomiast naprzeciwko wejścia znajdowały się olbrzymie wrota pokryte jakimiś symbolami, z których część świeciła, a część była ciemna. Przed nimi stał dwumetrowy humanoid. Od pasa w dół był kłębowiskiem macek i węży, wokół niego wiły się pasma mgły. Patrzył prosto na nas.

Zanim zdążyliśmy cokolwiek zrobić, konstrukt aktywował Grozę. Nikt nie zdołał się jej oprzeć, znieruchomieliśmy sparaliżowani. W naszą stronę wystrzeliły macki, aplikując nam bolesne Darcie Skóry. Konstrukt wykonał jakieś gesty, po czym wyciągnął rękę do Xyko i zacisnął dłoń. Wietrzniak poczuł, że jego serce jest miażdżone w potężnym uścisku…

Orianowi udało się uwolnić spod wpływu Grozy i ruszył w stronę przeciwnika. Ten natychmiast zostawił wietrzniaka w spokoju i skoncentrował się na nadciągającym zagrożeniu. Bombardowany magią Orian zdołał zaatakować i wspomagając się amuletem Desperackiego Ciosu zranił konstrukta.

Shana i Xyko mogli tylko bezradnie patrzeć, jak ich towarzysz jest masakrowany. Niespodziewanie z Grozy otrząsnęła się Ive, która rzuciła im pod nogi jakiś kryształ, pomagający przełamać magiczny wpływ.

Orian walczył resztkami sił, ale to była dość jednostronna walka. Konstrukt był bardzo szybki, a gdy wydawało się, że jakiś cios ma szansę go dosięgnąć, macki spychały broń na nieszkodliwy tor.

Dzięki pomocy Ive Shana w końcu odzyskała możliwość działania i ruszyła w stronę konstrukta, po drodze przywołując Vee. Przelotnie poczuła jakieś magiczne odziaływanie, ale nie zauważyła żadnego efektu. Zanim dopadła do przeciwnika, oberwała jeszcze Darciem Skóry, a Orian upadł nieprzytomny, poszatkowany przez Tnącą Sferę.

Wojowniczka uderzyła pierwszy raz na próbę. Konstrukt bez problemu wywinął się przed jej ciosem, więc w następny włożyła wszystko, co mogła, wykorzystując amulet Desperackiego Ciosu oraz potęgę magii krwi (samookaleczenie). Jednak gdy topór uderzył w cel, Shana poczuła, że tajemnicze magiczne oddziaływanie, które wcześniej ją musnęło, osłabiło siłę ciosu do niegroźnego skrobnięcia.

Wspomagany magią krwi wietrzniak w końcu zdołał wyrwać się z Grozy i zaatakował. Konstrukta chlasnęła też Vee, a Ive rzuciła w niego Lodowy Łańcuch, który rozpadł się, zadając przy tym spore obrażenia.

Najwyraźniej konstrukt poczuł się nieco zagrożony, gdyż ponownie próbował unieszkodliwić nas Grozą. Na szczęście tym razem wyłączył z walki tylko Ive i Vee. Pozostałych masakrował Darciem Skóry i innymi mocami, ale póki trzymali się na nogach, mogli działać.

Shana po raz drugi użyła magii krwi i mocny cios odrzucił konstrukta w tył. Po uderzeniu Xyko stwór się zachwiał i gdyby nie kłębowisko macek zastępujących mu nogi, wylądowałby na podłodze. Niestety wtedy otoczył go nimb światła, jeden z siedzących na podłodze magów zacharczał i część obrażeń konstrukta zasklepiła się.

Po kolejnym Darciu Skóry Wojowniczka i wietrzniak osunęli się nieprzytomni. Na szczęście Vee przełamała Grozę i podbiegła do nich, żeby ich ocucić.

Tymczasem nieprzytomny Orian od kilku chwil słyszał jakiś głos, który proponował mu użyczenie swej mocy w celu pokonania horrora. Orian zgodził się,  uważając, że w ten sposób ocali skazanych na porażkę towarzyszy.

Pozostali zobaczyli, że spowiło go ciemnofioletowe światło i część obrażeń się zasklepiła. Zerwał się na nogi i rzucił do ataku na konstrukt, ale wydawał się jakiś dziwny i otaczało go coś ciemnego, co pochłaniało światło. Dwoma potężnymi ciosami dosłownie przeciął konstrukt na pół, ale uderzał dalej, jakby tego nie zauważył.

Jego towarzysze odsunęli się i wykorzystali tę chwilę wytchnienia na użycie Ognistej Krwi i regenerację nadwątlonych sił. Zdali sobie sprawę, że coś przejęło nad nim kontrolę, ale nie wiedzieli, co to jest.

Pomocnicy konstrukta zaczęli chwiać się rozkojarzeni. Orian był świadomy, co robi, ale jednocześnie czuł przemożne pragnienie, by zniszczyć to coś. A później kolejnych. W końcu porzucił zmasakrowanego przeciwnika i, zbryzgany posoką, rozejrzał się po sali. Podszedł do najbliższego maga i  jednym ciosem maczugi roztrzaskał mu głowę. Pozostali magowie i wojownicy we wnękach osunęli się bezwładnie.

Orian chwycił upuszczony przez zabitego maga stożek i cisnął nim we wrota. Błysnęło i kilka symboli na wrotach zgasło.

W tym momencie w głowach jego towarzyszy pojawiła się jedna myśl: „Ashigara”! Rzucili się na Oriana, by powstrzymać go przed dalszym demolowaniem wrót. Orian nie patyczkował się z nimi, ale jednocześnie ta jego część, która wciąż była świadoma, błagała ich, by uciekali, póki jeszcze mogą. Sam również zbierał cięgi, ale ignorował wszystkie obrażenia, a jego rany zaczęły dymić i zasklepiać się.

Po kilku chwilach tych zmagań z ust Oriana dobył się obcy głos:

Jeśli myślicie, że w ten sposób pokonacie swojego przyjaciela, to jesteście w błędzie. Nie obowiązują go już prawa Adeptów”.

Wymiana ciosów trwała jeszcze dłuższą chwilę, w końcu przewaga liczebna zrobiła swoje. Orian upadł i przestał się ruszać, jednak jego rany nadal dymiły. Na wszelki wypadek postanowiliśmy go związać, ale zanim skończyliśmy, otworzył oczy i musiał dostać kolejny cios…

Wróciliśmy do salki, do której przerzucił nas portal i Xyko chciał sprawdzić sąsiednie pomieszczenie z kolumnami, w których według Oriana znajdowały się przejścia. Jednak zza drzwi dobiegał plusk wody i niezrozumiałe odgłosy, za pomocą których porozumiewały się jakieś istoty.

Wobec tego wietrzniak cofnął się do sali, w której przed chwilą walczyliśmy. Figury magiczne i stożki niemal już wygasły. Na wrotach, między zdobieniami, Xyko zauważył krąg śladów po siedmiu pieczęciach. Tylko jedna, z symbolem Akatsuki, Gwiazdy Kwiatu Krwi, była jeszcze aktywna i prawdopodobnie tylko na niej trzymały się zabezpieczenia skarbca.

 

CDN

14 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 16-11-2019)

Owca

 

 

Podmorskie więzienie – część 3.

Tagi

, , ,

Orian nie dał bestii szans, dwa silne ciosy powaliły ją na podłogę. Poderwała się i próbowała kontratakować, ale niewiele zdziałała, po chwili padła na dobre. W tym momencie drzwi do sali z posągiem eksplodowały i figura ruszyła na Oriana.

Ten rzucił się do ucieczki nieznanymi korytarzami i w końcu dobiegł do zamkniętych drzwi. Za nim panowała cisza, najwyraźniej posąg zgubił jego trop lub odpuścił sobie pogoń. Orian otworzył drzwi i wszedł do salki z czterema zdeformowanymi posągami wojowniczek i dużą dziurą w podłodze.

Następnie trafił do komnaty, w której na środku stał niewysoki postument z metalowymi prętami, z których wypływały wyładowania elektryczne skupiające się na kryształowym stożku w centrum postumentu. Wokół niego stały na trójnogach cztery zielonkawo świecące kule. Pomieszczenie miało trzy inne wyjścia. Orian ostrożnie ruszył wzdłuż ściany, ale gdy dotarł do pierwszych drzwi, zza nich dobiegło ni to ciamkanie, ni to gardłowe gaworzenie… Przekradł się do kolejnych drzwi, ale korytarz za nimi zamknięty był ciemną taflą portalu. Zostało mu więc ostatnie wyjście.

Skręciwszy jeszcze kilka razy, Orian znowu trafił do sali z pułapką i posągiem z mieczem i kulą. Tym razem podjął wyzwanie i udało mu się pokonać posąg bez większych problemów.

Tymczasem Shana, Xyko i Ive stanęli przed dylematem: do wyboru mieli salę z posągiem i dwa korytarze zamknięte spaczonymi kratami. Postanowili podjąć próbę otwarcia jednej z krat – udało się. Zwiedzali kolejne korytarze i pomieszczenia, mijając przy tym kilka ciemnych tafli portali/pułapek.

Po jakimś czasie trafili na niewielką salkę z czterema wykrzywionymi posągami katajskich wojowniczek i kryształowym stożkiem stojącym w centrum. Gdy weszli do środka, stożek rozbłysnął światłem i obok niego pojawiły się dwie postacie wyglądające jak Asanti. Jeden nosił oznaczenia Wojownika Czeladnika, drugi Czarodzieja Czeladnika, ale wszystko w nich wydawało się wypaczone, a ich twarze były pozbawione emocji.

Towarzysze rzucili się najpierw na maga i błyskawicznie go unieszkodliwili. Niestety z drugim przeciwnikiem nie poszło tak łatwo. Ostatecznie udało się go pokonać, ale po tej walce Shana ledwo trzymała się na nogach, a możliwości leczenia były już na wyczerpaniu.

W nienajlepszych nastrojach grupka ruszyła dalej. Wkrótce dotarli do większej sali, w której stały trójnogi z kulami jarzącymi się niebieskawym światłem, w liniach mocy podtrzymując taki sam kryształowy stożek, jak ten, który przyzwał Asanti. Towarzysze zrobili w tył zwrot.

Natomiast Orian dotarł do większego pomieszczenia z dwoma szeregami kolumn. Między nimi stały trzy postumenty, a na każdym lekko brzęczący kryształowy stożek. Sala miała trzy inne wyjścia. Orian prawie doszedł do jednego z nich, gdy usłyszał za plecami podejrzane trzaski. Przy kryształowych stożkach pojawiło się dwóch magów, którzy natychmiast zaatakowali go potężnymi czarami. Orian szybko pokonał pierwszego, ale z drugim męczył się o kilka chwil za długo, zbierając niezłe cięgi.

Mocno poraniony opuścił salę tymi samymi drzwiami, którymi do niej wszedł i dalej błądził po kompleksie.

W tym czasie Shana, Xyko i Ive również zwiedzali kolejne części kompleksu, omijając te pomieszczenia, które wydawały się bardziej podejrzane od innych.

W końcu trafili na salę, w której niedawno walczył Orian. Od progu dostrzegli pływające w wodzie ciała magów i brzęczące stożki i domyślili się, że ich towarzysz musiał opuścić to miejsce innym wyjściem. Zatrzymali się na naradę – wchodzenie do komnaty wydawało się niebezpieczne, nie bardzo mieli siły na kolejną walkę.

Zanim zdecydowali, co robić, usłyszeli zbliżające się pluskające kroki i po chwili do sali wszedł Orian. Jedna z piramidek rozbłysła i zatrzeszczała, ale nie zdołała nikogo przyzwać – widocznie nie wszystko w tym miejscu było w pełni sprawne. 

Podzieliliśmy się swoimi odkryciami i uznaliśmy, że na ten dzień mamy dość. Postanowiliśmy odpocząć w sali przy schodach, tam przynajmniej było sucho.

Gdy Orian doprowadził nas na miejsce, Xyko chciał zajrzeć na wyższy poziom, ale leciał i leciał, a schody nie miały końca, wietrzniak miał wrażenie, że nie rusza się z miejsca…

 

CDN

13 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 27-10-2019)

Owca

 

 

Podmorskie więzienie – część 2.

Tagi

, , ,

Rankiem drugiego dnia w podmorskim kompleksie przygotowaliśmy się do działania i ruszyliśmy w spaczone korytarze. Podobno kiedyś dowolna trasa mogła nas zaprowadzić do interesującej nas głównej sali, ale po zmianach dokonanych przez Horrora nie wiadomo było, czego się spodziewać.

Dość szybko dotarliśmy do komnaty, w której na środku stał na postumencie posąg z zielonego kamienia, w uniesionych rękach trzymający miecz i kulę. Xyko zatrzymał się w progu, ale Orian z rozpędu wszedł i aktywował pułapkę. Ze ścian wystrzeliły ostrza, przed którymi zwinnie uskoczył, to jednak nie wszystko – posąg ożył i wszedł w tryb walki.

Orian doskoczył do niego i zaatakował, odrąbując dwa kawałki kamienia i na moment zatrzymując go w miejscu. Shana dołączyła do walki, trochę zarysowując kamień. Posąg zszedł z postumentu i wymierzył dwa ciosy w Oriana. Kula rozjarzyła się zielonym światłem i po sali rozeszła się fala energii, po czym kula jakby pochłonęła światło i wybuchła czym innym, co szczęśliwie niezbyt nas zabolało. Rozpędzony Orian uderzył ponownie i rozbił posąg na kilka dużych kawałków. Ruszyliśmy dalej, omijając pułapkę przy wyjściu.

Następnie doszliśmy do uchylonych drzwi z pułapką przed progiem. Weszliśmy do środka, uważając, by jej nie aktywować. Była to duża sala o dziwnym kształcie, chyba jedna ze świątyń tworzących ochronny pierścień wokół skarbca z Gwiazdami – na razie układ pomieszczeń odpowiadał temu ze starego planu. Na środku komnaty pod wodą ciemniał duży otwór w podłodze. Pod ścianami tkwiły posągi katajskich wojowniczek. Na drugim końcu pomieszczenia stał kamienny ołtarz, na którym spoczywała spora kryształowa kostka, w której kłębiło się coś ciemnego. Po obu stronach ołtarza znajdowały się korytarze, w ich głębi coś połyskiwało.

Oględziny przerwały nam cztery humanoidalne bestie, które bezszelestnie wyłoniły się z dziury w podłodze. Poradziliśmy sobie z nimi bez większych problemów, ale zużyliśmy przy tym sporo Karmy i zanim wznowiliśmy eksplorację, odprawiliśmy Rytuały Karmiczne.

Okazało się, że korytarze obok ołtarza zamknięte są dziwnymi, jakby płynnymi, ciemnymi taflami, które odbijają światło. Mogły to być jakieś portale, ale na starym planie nie było niczego takiego. Postanowiliśmy sprawdzić, z czym mamy do czynienia, wrzucając coś do środka. Z braku innych rzeczy nadających się do rzucania, wykorzystaliśmy fragment zabitej bestii (zauważyliśmy przy tym, że dwa pokonane stwory zniknęły – widocznie były tylko nieprzytomne i po ocknięciu się dały drapaka).

Orian rzucił fragment ciała, wychylając się zza rogu, pozostali bezpiecznie stali dalej. Kończyna plusnęła w portal, powierzchnia ugięła się, po czym wystrzeliły z niej macki, które chwyciły Oriana i zaczęły wciągać go do środka. Orian zaczął ciąć, Shana podbiegła, żeby mu pomóc, ale macki w dziwny sposób uginały się pod ostrzami. Orian zaczął się szarpać, próbując wyrwać z uścisku i przy pomocy Wojowniczki w końcu mu się udało – dosłownie w ostatniej chwili, gdyż jedną rękę miał już zanurzoną w portalu, czując bagnisty chłód.

Najwyraźniej pierwszy portal był pułapką, ale to nas nie zniechęciło przed sprawdzeniem drugiego. Tym razem przygotowaliśmy się tak, żeby nikt nie znalazł się w zasięgu macek i zepchnęliśmy fragment ciała do portalu przy pomocy czaru. Kończyna zniknęła i nic się nie stało. Powtórzyliśmy test, tym razem przywiązując do kawałka ciała linę. Kawałek zniknął, lina została obcięta, czyli ten portal musiał gdzieś przenosić.

Weszliśmy w niego, poczuliśmy chłód i wrażenie rozciągania, po czym pojawiliśmy się w korytarzu przed tą salą…

Wszyscy oprócz Oriana, który znalazł się w małej salce z dwoma zdeformowanymi posągami katajskich wojowniczek. Z pomieszczenia wychodziły dwa korytarze, wody było tu mniej, niż w innych miejscach. Orian trochę poczekał, po czym zdecydował się podjąć zwiedzanie na własną rękę.

Krótki korytarz doprowadził go do podwójnych drzwi, zza których biła potężna aura, przyciągająca i zapraszająca go do środka. Drzwi pokrywały katajskie znaki i zdobienia, które po bliższym przyjrzeniu wydawały się poruszać.

Orian zawrócił i postanowił sprawdzić drugi korytarz. Ten również kończył się zamkniętymi drzwiami. Tutaj nie wyczuwał żadnej aury, ale słyszał dobiegające zza drzwi pluskanie i charczenie. Odechciało mu się zwiedzania, wrócił do małej salki i zamierzał czekać na towarzyszy.

Tymczasem Shana, Xyko i Ive ponownie weszli w portal. Tym razem przerzuciło ich do częściowo spaczonej sali w pierwszej części kompleksu (pierwsza sala, do której trafiliśmy poprzedniego dnia). Wrócili do portalu i ponownie zostali przeniesieni do tej samej komnaty. Znowu wrócili, trochę już zniecierpliwieni i tym razem portal wyrzucił ich w jakiejś małej salce z dwoma wyjściami i dwoma posągami katajskich wojowniczek, przy czym jeden był zdeformowany, a drugi nie. Woda sięgała Shanie do połowy uda, tak jak wszędzie.

Ruszyli pierwszym korytarzem i po chwili doszli do sali z posągiem z mieczem i kulą, identycznym jak ten, z którym niedawno walczyliśmy. Zawrócili, nie mając ochoty na niepotrzebną walkę. Drugi korytarz po chwili się rozgałęział i jedna z odnóg kończyła się spaczoną, zamkniętą kratą.

Orianowi znudziło się czekanie i podszedł do drzwi, za którymi wcześniej słyszał pluskanie i charczenie. Tym razem panowała cisza i Orian ostrożnie zajrzał do ciemnego wnętrza. Była to spora komnata z jedenastoma dużymi kolumnami zajmującymi większość powierzchni. Nie było z niej innego wyjścia, a w podłodze na środku ziały złowrogo cztery dziury. Kolumny były magiczne i na każdej widniał jakiś katajski znak, na każdej inny.

Orian dotknął jednej z nich, kolumna się otworzyła i wessała go do środka, po czym wyrzuciła w bardzo dużej sali ze schodami na górę. Przestrzeń była splugawiona, a sucha podłoga zasłana martwymi ciałami. Zwłoki wyglądały dziwnie, częściowo wysuszone, zmumifikowane, a częściowo pozbawione ciała aż do kości.

Naprzeciwko schodów znajdowały się duże zamknięte drzwi, a za nimi krótki ciemny korytarz, prowadzący do dużej sali z kilkoma wyjściami. Tu było już trochę wody, która sączyła się ze ścian i zbierała na podłodze.

Jednym z korytarzy zbliżało się pluskanie, jakby ktoś lub coś szło do sali. Orian czmychnął w inny korytarz, ale słyszał, że ten ktoś podąża za nim i jest coraz bliżej. Po chwili natrafił na komnatę z pułapką i posągiem z mieczem i kulą. Aktywował pułapkę i posąg oczywiście zaczął się ruszać. Orian zawrócił i na skrzyżowaniu wpadł prosto na idącą jego śladem humanoidalną bestię.

 

CDN

13 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 19-10-2019)

Owca

 

 

 

Podmorskie więzienie

Tagi

, , ,

Nadeszła kolejna noc aktywności „naszej” komnaty z fontanną… Niestety, rankiem obudziliśmy się na kamiennych postumentach, w sali częściowo zalanej słoną wodą. Fontanna również pluła solanką. Powietrze było chłodne, wilgotne i pachniało morzem.

Zdecydowanie nie tu chcieliśmy trafić.

Cóż, przynajmniej przestrzeń astralna była bezpieczna. Ruszyliśmy na poszukiwanie wyjścia lub chociaż odpowiedzi na pytanie, gdzie się znajdujemy. Zielonkawe ściany tego kompleksu wyglądały na wykonane ze szkliwa lub zeszklonego kamienia, były lekko przejrzyste i delikatnie fosforyzowały, zapewniając nam wystarczającą ilość światła.

Korytarz doprowadził nas do dużej sali z kolumnami z białego marmuru, zwieńczonymi głowami ryb morskich, częściowo połamanymi i poprzewracanymi. Gdzieniegdzie ściany były popękane i przesączała się przez nie woda. Po przeciwnej stronie wyjście z sali zamykała krata zrobiona z tego samego szkliwa co ściany.

W połowie pomieszczenia aura gwałtownie zmieniała się na splugawioną, a woda wzbudzała nieokreślony niepokój. Wydawało się, że zza kraty sączą się jakieś ciemne smugi. Ale i tak nie widzieliśmy sposobu na jej otwarcie, więc zawróciliśmy.

W kolejnym korytarzu po chwili również weszliśmy w strefę splugawienia. Korytarz rozwidlał się, a każdą odnogę zamykała krata, zatem ponownie zawróciliśmy.

Po chwili trafiliśmy na małą salkę ze stojącymi w kątach posągami wojowniczek w katajskich zbrojach, uzbrojonymi we włócznie o długich i szerokich ostrzach. Na środku stał postument z ciemną kulą wielkości ludzkiej głowy.

Orian postanowił spojrzeć w przestrzeń astralną i w tym momencie w astralu coś wybuchło, oślepiając go. Na podłodze przed wejściem do sali zapłonął czerwienią jakiś nieznany nam symbol.

Ruszyliśmy dalej, ale po chwili dotarliśmy do skrzyżowania i tu również obydwie odnogi były zamknięte kratą. Z korytarza na wprost wylewało się splugawienie, więc zabraliśmy się za badanie tego po lewej. Nie znaleźliśmy sposobu na otwarcie kraty, przypuszczalnie można to było zrobić od drugiej strony.

Postanowiliśmy wrócić do komnaty z fontanną i zbadać drugi wychodzący z niej korytarz. Niestety, zamiast prowadzącego do niej przejścia, trafiliśmy na ślepą ścianę. Nie było powrotu do punktu wyjścia.

Zawróciliśmy do tej niesplugawionej kraty, którą badaliśmy ostatnio. Kawałek za nią korytarz rozgałęział się i wydawało się, że lewa odnoga prowadzi w stronę sali z fontanną. Krata była magicznie wzmocniona i zaopatrzona w skomplikowane zaklęcie przeciwko istotom o złej naturze.

Ive przecisnęła się na drugą stronę i potwierdziła, że lewa odnoga prowadzi prosto do komnaty z fontanną. Po drodze było jeszcze drugie wejście do salki z kulą na postumencie. Drugi korytarz kończył się uchylonymi drzwiami, za nimi była spora sala z podwójnym postumentem, na którym spoczywały dwa pierścienie. Ive próbowała obejrzeć to miejsce w astralu, ale została oślepiona, a na podłodze pojawił się czerwony symbol.

Gdy wietrzniak zbliżył się do kraty, ta rozjarzyła się, zapalił się na niej czerwony symbol, a Xyko poczuł ostrzegawcze mrowienie na skórze. Natomiast spaczona krata nie zareagowała w ten sposób, wietrzniak wyczuł wręcz zachętę do wejścia.

Znajdowaliśmy się na zamkniętym obszarze i jedyne, co mogliśmy zrobić, to wejść do komnatki z kulą lub do sali z pierścieniami. Żadna opcja nie wydawała się bezpieczniejsza i lepsza od drugiej, ale ostatecznie wybraliśmy kulę.

Ive jako pierwsza weszła do salki, korzystając z wejścia od drugiej strony. Przed progiem coś ją na moment zatrzymało, prześlizgnęło się po niej światło i pozwolono jej wejść. Niby nie wydarzyło się nic specjalnego, ale wydawało się, że kula zaczęła lekko świecić, a posągi patrzą prosto na Pluszaka i zaczynają się ruszać.

Wtedy spróbowała wejść Shana. Ona również została unieruchomiona, omiotła ją wiązka światła, po czym została wpuszczona do środka. Wojowniczka przeszła przez pomieszczenie, zauważając przy tym, że we wnętrzu kuli coś zaczyna iskrzyć. Doszła do przeciwległego wejścia i odniosła wrażenie, że trafiła na niewidoczną ścianę.

Jeden z posągów podszedł do Shany i coś powiedział w języku, którego nikt z nas nie rozpoznał.

– Nie rozumiem – odparła Wojowniczka po krasnoludzku.

Posąg wskazał włócznią na nią i na kulę. Shana położyła dłoń na kuli, w której pojawiła się niewyraźna twarz kobiety o egzotycznych rysach. Trzeszczący głos odezwał się w obcym języku i chwilę trwało, zanim znaleźliśmy taki, w którym mogliśmy się porozumieć – padło na elfi.

Do kobiety dołączył równie egzotyczny mężczyzna. Rozpoznali Xyko i Oriana – najwyraźniej ich niesława dotarła aż tutaj. Zaskoczyło ich, że komnata z fontanną się uaktywniła. Od dawna się to nie wydarzyło, mimo to przygotowali się na taką ewentualność, tworząc to miejsce. Komnaty to technika pozostała prawdopodobnie po cywilizacji sprzed Pierwszego Pogromu, istnieje cała sieć sterowana przez jakiegoś ducha.

Okazało się, że trafiliśmy do wielopoziomowego miasta na dnie morza, w którym stworzono więzienie dla mocy wymazanej z kart historii  – wkrótce wyjaśniło się, że chodzi o Sznur Siedmiu Gwiazd, z którymi zetknęliśmy się w innym świecie. Gdy tutejsze Gwiazdy zostały pokonane, wyekstrahowano z nich to, co dobre i stworzono Quallanesti, które zostały podopiecznymi Trinitri, Pani Czarnego Księżyca (jedną z nich jest Dellazite – Delli, przybrana córka Shany). A tutaj zamknięto całe zło, uśpione i ukryte za potężnymi zabezpieczeniami.

Jakiś rok temu miasto zostało zaatakowane przez Kłębowisko, nazwanego Horrora, który przysłał tu swojego konstrukta i jego licznych splugawionych pomocników. Co ciekawe, wielu z nich mówi w języku Asanti, a Horrora przysłała Ashigara z innego świata (jedna z Gwiazd). Ich celem są właśnie Gwiazdy.

Mieszkańcy miasta przegrywają, stracili już niemal wszystkich Adeptów. Uznali, że jesteśmy wybrańcami i jesteśmy wystarczająco silni, by sobie poradzić z zagrożeniem.

Zostało około stu najsilniejszych przeciwników, Adeptów wypaczonych przez Horrora, którzy są rozproszeni po różnych częściach miasta. Oraz konstrukt stworzony na wzór Kłębowiska, który siedzi tu na najniższym poziomie i próbuje się dostać do „skarbca” z Gwiazdami. Trzeba go odszukać i pokonać lub przepędzić.

Horror pozmieniał i przebudował kompleks, więc stara mapa nie na wiele nam się przyda, mimo to rzuciliśmy na nią okiem, żeby mieć jakiekolwiek pojęcie, z czym mamy do czynienia.

Zgodziliśmy się podjąć wyzwanie i pokonać konstrukta.

 

CDN

12  Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 28-09-2019)

Owca

 

 

Bezimienne podziemia – część 2.

Tagi

, , ,

Nie byliśmy w stanie wyjść z tajemniczego kompleksu ani osiągnąć nic w środku. Założyliśmy, że sale z fontanną uruchamiają się po kolei, tylko jedna każdej nocy. Postanowiliśmy więc po prostu zaczekać, aż zadziała ta, która nas tu przeniosła.

Rzeczywiście, po trzech dniach spędzonych w bezimiennych podziemiach, kolejnego ranka obudziliśmy się w Twierdzy Rozbitego Serca.

Wszyscy z wyjątkiem Shany, która nie wróciła razem z towarzyszami. Czyżby efekt klątwy?

Wojowniczka postanowiła nie podejmować pochopnych działań i spokojnie zaczekać na pozostałych. Drugiego dnia usłyszała śpiew dochodzący z sali z uprawą owoców Słonecznego Galaharu. Tęskny, melancholijny, w nadnaturalny sposób wpływający na słuchacza. Podkradła się do ogrodu i zobaczyła jasnowłosą dziewczynę o delikatnych rysach twarzy, ubraną w proste szaty, ze srebrnymi pierzastymi skrzydłami złożonymi na plecach. Ogrodniczka lekko jaśniała, pochylając się nad krzewami, głaszcząc je i nucąc melodię bez słów.

Shana uznała, że lepiej unikać konfrontacji z nieznaną istotą, która doprowadziła ją do płaczu samym śpiewem, więc wycofała się. Gdy po jakimś czasie ponownie zajrzała do tej sali, po skrzydlatej dziewczynie nie było już śladu, ale krzewy wyglądały na dużo zdrowsze i bardziej żywotne niż przed jej wizytą.

Reszta drużyny również czekała, aż sala zadziała po raz kolejny. W Twierdzy Rozbitego Serca zejście na dół pozostawało zamknięte.

Minęły trzy dni i znowu obudziliśmy się wszyscy razem w bezimiennym kompleksie. Xyko i Orian próbowali w nocy czuwać, żeby zobaczyć, w jaki sposób działa komnata, ale w pewnym momencie po prostu odpłynęli w nieświadomość.

Na podstawie relacji Shany Xyko stwierdził, że skrzydlata dziewczyna była Specjalistką z drugiego poziomu Ogrodów Galaharu. To zazwyczaj łagodne istoty, ceniące sobie sztukę i piękno, a ich najsilniejszą bronią jest śpiew.

Mieliśmy trzy dni na zdjęcie z Wojowniczki klątwy. Tylko jak się do tego zabrać? Może za drzwiami z pułapką przebywa ten, kto ją rzucił i trzeba się do niego pomodlić – może zdejmie klątwę lub coś podpowie? Z braku innych pomysłów poszliśmy tam wszyscy. Ponieważ klątwa była związana z Panią Słońca, Orian (przeklęty przez nią przed tysiącami lat), również postanowił się pomodlić.

Pogrążona w modlitwie Shana nagle poczuła się dziwnie i znalazła się na pięknej słonecznej łące. Usłyszała muzykę – w pobliżu siedziała grająca na lutni niebieskowłosa  kobieta o pierzastych skrzydłach. Przypominała ogrodniczkę, ale była od niej starsza. Wojowniczka chciała do niej podejść, ale w tym momencie wróciła do podziemi.

Shana i Orian nadal byli pogrążeni w modlitwie, gdy Xyko poczuł moc Pani Słońca płynącą zza drzwi. Nagle wrota wybrzuszyły się, jakby od drugiej strony ktoś położył na nich dłonie, a następnie zobaczyliśmy twarz o obcych rysach, która wbiła spojrzenie w Oriana.

  • Proszę, proszę. Jedno z nielicznych wcieleń, które chce odkupić swoje woje winy? Co cię do tego skłoniło?

Orian się wytłumaczył, a kapłanka odparła, że dadzą mu szansę, ale to nie jest dobre miejsce, by kontynuować. Przede wszystkim Orian musi pozbyć się swojej przeszłości (znaczy się osoby czyhającej na nas w Twierdzy Rozbitego Serca). Sam go stworzył i jest za niego odpowiedzialny, przypomni to sobie, gdy przed nim stanie. Jeśli go nie pokona, tamten podąży za nim, a Anesha (siostra Oriana) obdarzyła go bardzo dużą mocą.

Następnie do kapłanki zwrócił się Xyko, przemawiając obcym głosem. On również chciałby prosić o wybaczenie i w końcu odpocząć. Kapłanka stwierdziła, że jej Pani jest dziś w dobrym nastroju i przychyla się do tej prośby.

Jeśli uda nam się opuścić Twierdzę Rozbitego Serca, obaj muszą odwiedzić najbliższą świątynię Pani Słońca. Tam dostaną dalsze wskazówki.

Kapłanka wycofała się, ale Shana wciąż miała na sobie klątwę. Xyko uznał, że powinniśmy porozmawiać z ogrodniczką.

Następnego dnia usłyszeliśmy wyczekiwane tęskne nucenie i poszliśmy do sali z krzakami. Skrzydlata dziewczyna była płochliwa, ale dzięki Talentom wietrzniaka udało się ją trochę ośmielić. Stwierdziła, że zna kobietę z wizji Shany i może ją przyprowadzić.

Przeszła przez świetlisty portal i po jakimś kwadransie wróciła w towarzystwie niebieskowłosej, która przedstawiła się jako Leyla. Potwierdziła, że może pomóc Shanie w zamian za drobną przysługę w przyszłości.

Na pożegnanie życzyła nam powodzenia w drodze powrotnej – podobno jest tylko pięćdziesiąt procent szans, że trafimy w to samo miejsce, z którego tu przyszliśmy… Nie wyjaśniła, na jakiej zasadzie działają komnaty, powiedziała tylko, że to nie jest magia.

Wojowniczka wypiła zawartość otrzymanego od Leyli flakonu i odpłynęła na kilka godzin, ale po odzyskaniu świadomości z ulgą stwierdziła, że klątwa zniknęła bez śladu.

CDN

3 –  11 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 24-08-2019)

Owca

 

 

Bezimienne podziemia

Tagi

, , ,

Gdy Shana, Xyko i Ive odzyskali przytomność i wymienili się z Orianem opowieściami o tym, co się działo po dotknięciu przez nich magicznego owocu, poszliśmy sprawdzić, jak wygląda ściana, która pojawiła się w miejscu schodów. Wyglądała dokładnie tak samo, jak reszta ściany, a jeśli była iluzją, nie udało nam się tego stwierdzić.

Wróciliśmy do sali z fontanną i zostaliśmy tam na noc. Rankiem poczuliśmy, że przestrzeń astralna uległa znacznej poprawie. Wyjrzeliśmy na korytarz i okazało się, że on też się zmienił, ściany miał zrobione z tego samego kamienia, co w sali. Nie było naszych śladów z wczoraj. Dziwna ściana odcinająca drugi korytarz wychodzący z pomieszczenia zniknęła. A układ korytarzy wyglądał jakoś inaczej…

Tak więc zaczęliśmy zwiedzanie od nowa. Najpierw dotarliśmy do dużych, starych drewnianych drzwi. Jedno skrzydło było częściowo oberwane i wrota były uchylone. Zza nich na korytarz wypływało światło słoneczne. Niestety, nie było to wyjście na zewnątrz.

Za drzwiami znajdowała się duża ośmiokątna sala. Na środku pomieszczenia stał kamienny postument, a między nim i sufitem jaśniał słup światła (trudno powiedzieć, czy wpadał do sali przez otwór w suficie, czy też strzelał w górę z postumentu). Pod każdą ze ścian stał kamienny tron, na którym siedział wysoki humanoidalny szkielet. W kurzu na podłodze nie było żadnych śladów. Ściany, podłoga i sufit były pozbawione jakichkolwiek zdobień czy napisów, które by cokolwiek wyjaśniały. W astralu było widać, że szkielety są magiczne. Na postumencie coś leżało, ale magiczne światło nie pozwalało dojrzeć, co to takiego.

Dwa szkielety miały na sobie skórzane zbroje i trzymały broń oraz tarcze. Dwa wyglądały na magów, a pozostałe na kapłanki, z których każda trzymała w złożonych dłoniach jakiś kryształ. Na tronach widniały jakieś znaki, ale nie wiedzieliśmy, czy to ozdoby, czy nieznane nam pismo. Co ciekawe, elementy broni czy biżuteria były bardzo precyzyjnie wykonane, ale nie było tam żadnego żelaza, tylko miedź i srebro.

Uznaliśmy, że to jakieś święte miejsce, a strażnicy pilnują przedmiotu spoczywającego na postumencie.

Gdy otworzyliśmy drzwi do następnego pomieszczenia, buchnął zza nich żar, którego wcześniej nie było czuć. Salę wypełniała lawa. Pod ścianą po lewej stronie stał postument, na którym płonęła kula ognia, chyba kryjąca coś w swym wnętrzu. Strzegły jej duże kamienne twarze z otwartymi ustami.

Za kolejnymi drzwiami kryła się wielka sala w większości zajęta przez sadzawkę z dwoma fontannami i kwitnącymi nenufarami. W rogach pomieszczenia stały cztery posągi wojowników o egzotycznych rysach twarzy (według Xyko wyglądali jak mieszkańcy odległego kontynentu na zachodzie).

Z sali wychodził prosty korytarz z wnękami po obu stronach. W każdej stał posąg kobiety w zbroi, w złączonych na piersi dłoniach trzymającej nóż o długim, ząbkowanym ostrzu. Te postacie też miały egzotyczne rysy.

Wrota na drugim końcu korytarza okazały się zabezpieczone pułapką. Gdy Shana sięgnęła do klamki, drzwi rozbłysły i zapalił się na nich wielki znak Pani Słońca wzbogacony o dwa skrzyżowane, zakrwawione ostrza. Symbol uderzył w Wojowniczke, która na chwilę straciła przytomność. W astralu było widać, że klątwa rozchodzi się po jej ciele, Orian próbował ją dezaktywować, ale nie udało mu się. Stwierdził jednak, że chyba nie jest to klątwa bardzo wysokiego rzędu i prawdopodobnie osłabia ofiarę fizycznie i psychicznie.

Shana ocknęła się i ponownie złapała za klamkę – dokładnie z takim samym efektem. Trzeci raz nie próbowała. Xyko obejrzał pułapkę i uznał, że aby otworzyć drzwi, trzeba mieć jakiś przedmiot (klucz) lub być odpowiedniego pochodzenia.

Zawróciliśmy. Następny korytarz zaprowadził nas do olbrzymiej sali z wnękami z posągami kobiet z nożami wzdłuż ścian. W pomieszczeniu znajdowały się trzy długie, kamienne rynny z kwitnącymi i owocującymi krzewami. W rogach na postumentach leżały duże kryształowe kule delikatnie wibrujące magią. Sala, tak jak wszystkie inne, była lekko oświetlona światłem bez widocznego źródła.

Rosnące tam krzewy były silnie magiczne. Orianowi udało się stwierdzić, że kontakt z nimi może być śmiertelny, może być klątwą, błogosławieństwem lub odrodzeniem. Xyko powiedział, że to owoce Słonecznego Galaharu. Są bardzo cenne, uprawiane w ogrodach Pani Słońca w specjalnych warunkach i przez specjalne osoby – i tylko takie osoby mogą zerwać owoce. A więc ktoś musi ich tu doglądać, choć dotychczas nikogo nie spotkaliśmy ani nie natknęliśmy się na ślady niczyjej obecności.

Z sali wychodził korytarz kończący się kolejnymi zabezpieczonymi drzwiami. Tych strzegł potężny duch, prawdopodobnie z innej krainy.

Ponownie zawróciliśmy i trafiliśmy do komnaty z taką samą fontanną jak w sali, która nas tu przeniosła. Posągi na tych fontannach przedstawiały ludzi innej rasy, niż wszystkie pozostałe w tym kompleksie.

Kolejny korytarz usiany był licznymi niszami z posągami kobiet z nożami i otwierał się na salę z czterema kamiennymi słupami na środku. Na każdy nabity był szkielet w resztkach zbroi. Wzdłuż ścian ciągnęły się kamienne podesty i wnęki, w których zgromadzono mnóstwo odciętych głów. Wszystkie miały zaszyte oczy i usta czerwoną magiczną nicią i zostały zakonserwowane magią, tak że wyglądały na świeże… Nie miały egzotycznych rysów tutejszych posągów, lecz ludzi z naszych terenów, elfów, wietrzniaków, Xyko rozpoznał też przedstawicieli współczesnych therańskich Domów.

Wietrzniak zaczął kojarzyć fakty. W głębi tajemniczego zachodniego kontynentu (zamieszkałego przez liczne wietrzniaki) istniała ponoć cywilizacja oddająca cześć Pani Ognia/Światła. Krążą legendy o świątyni pełnej skarbów, ale nikt, kto tam wyruszył, nie wrócił.

Przeszliśmy przez tę makabryczną salę i korytarz zaprowadził nas do sporego pomieszczenia z posągami w rogach i schodami prowadzącymi na górę do jakiegoś dużego pomieszczenia. Nie było tu kurzu, miejsce wydawało się często używane.

Zawróciliśmy, żeby zwiedzić resztę tego piętra i trafiliśmy na trzecią niepasującą do reszty komnatę z fontanną.

Następna była duża sala z czterema posągami kobiet trzymającymi takie kryształy, jak szkielety na tronach. Pod ścianami stały zdobione kamienne skrzynie, na środku znajdowały się baseniki z wodą.

Za tym pomieszczeniem znajdowały się duże magiczne drzwi, wyposażone w silne zaklęcia czarodziejskie, ducha strażniczego z innej krainy i klątwę.

Kolejna wielka sala okazała się być biblioteką. Regałów strzegły tkwiące w zagłębieniach w podłodze wijące się i szeleszczące „rośliny”, które Xyko zidentyfikował jako rodzaj demonów.

Z sali wychodził korytarz z posągami we wnękach, wiodący do jeszcze jednych magicznych wrót.

W ten sposób obejrzeliśmy wszystko, co się dało i wróciliśmy do schodów na górę. Prowadziły do wysokiej, przestronnej sali o podłodze wykonanej z innego kamienia, niż cała reszta kompleksu. Znajdujące się tam magiczne wrota wyposażone były w magiczny zamek i dwie pułapki, z czego jedna była dezaktywowana, a druga nieaktywna. Przypuszczaliśmy, że za tymi drzwiami kryje się wyjście, ale nie próbowaliśmy ich forsować – wyglądało to zbyt niebezpiecznie.

Wróciliśmy do sali, w której obudziliśmy się rano. Obejrzeliśmy ją ponownie, szukając jakichkolwiek wskazówek, ale nie znaleźliśmy niczego. Wydawało się, że fizycznie jest to ta sama sala, w której poszliśmy spać.

Sprawdziliśmy też dwie bliźniacze komnaty. Różniły się nieznacznie wzorami na obmurowaniach fontann, ale nie wiedzieliśmy, czy to coś oznacza i co.

Następnego dnia obudziliśmy się w tym samym miejscu. Ale odkryliśmy, że w nocy jedna z sal z fontanną sprowadziła tu inną drużynę Adeptów. Niestety, nikt z nich nie przeżył. Trójka zginęła w sali z tronami, dosłownie rozerwana na kawałki. Dwie osoby usmażyły się w lawie, a ostatnia padła obok krzaków. Wyglądali na Kreańczyków.

Szybko odkryliśmy, jak działa system utrzymania porządku w kompleksie. Najpierw jeden z posągów z nożami ożył i pozbawił wszystkie zwłoki głów, by dołączyć je do makabrycznej kolekcji w jednej z komnat. Następnie pojawiła się grupka postaci, które załadowały szczątki na płachtę i zaniosły je do biblioteki, gdzie nakarmiły nimi demoniczne rośliny. Na koniec ożywiona kobieta z klejnotem użyła jakiejś magii, która posprzątała wszystkie ślady tego, co się wydarzyło.

Serwis sprzątający wydawał się nas ignorować, widocznie żywi nie leżeli w obszarze ich zainteresowań.

 

CDN

1 – 3 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 10-08-2019)

Owca

 

 

Twierdza Rozbitego Serca – część 2.

Tagi

, , ,

Noc w pobliżu twierdzy minęła bez problemów. Rankiem doleczyliśmy się, przygotowaliśmy jak najlepiej i wróciliśmy do środka. Poszliśmy od razu na piętro, ale ruszyliśmy w inną stronę, niż miejsce wczorajszej walki. Plątanina korytarzy doprowadziła nas do drzwi, zza których dobiegał chyba szum wody. Co dziwne, ślady tych drugich intruzów tam nie dochodziły.

Drzwi były zamknięte na zamek, ale Orian otworzył je przy pomocy magii. Weszliśmy do dużej sali z dziwaczną fontanną (postać mężczyzny stojąca na piramidzie i plująca wodą). Z pomieszczenia wychodził korytarz, który po chwili kończył się gładką ścianą skalną. Wyglądała, jakby tam po prostu wyrosła, a ściany korytarza przed nią zostały pofałdowane pod wpływem działającej siły.

Zarówno ściany sali, jak i tego korytarza, wydawały się być zrobione z nieco innego kamienia, niż reszta twierdzy.

Zwiedzaliśmy dalej. Kolejne drzwi, nieco różniące się od poprzednich, wpuściły nas do dużego pomieszczenia z dwoma płytami nagrobnymi. Pokrywały je napisy w nieznanym języku, prawdopodobnie starożytnym taleańskim, choć pochówek nie wyglądał na tamtejszy.

Zza następnych drzwi (takich samych jak w sali z grobami) dobiegało bulgotanie i zapach odczynników chemicznych. Xyko zajrzał do środka przez dziurkę od klucza i zobaczył stojącą na stole aparaturę, w której przelewał się jakiś płyn świecący delikatnym purpurowym światłem.

Próbując otworzyć te drzwi, najpierw aktywowaliśmy pułapkę z trucizną, a po chwili stanęliśmy przed humanoidem pokrytym purpurowymi płomieniami. Jego ciało miało dziwną konsystencję, wydawało się zbudowane z dymu, ale jednocześnie w pełni materialne. I zdecydowanie nie zamierzał wpuścić nas do środka.

Orian przywitał go dwoma silnymi ciosami, które lekko nim zachwiały, ale poza tym nie wywarły większego wrażenia. Przy drzwiach było zbyt wąsko, żebyśmy wszyscy mogli walczyć, jedynie Xyko wcisnął się jakoś obok Oriana i wyprowadził potężny cios. Shana próbowała strzelać z łuku, ale niewiele zdziałała.

Przeciwnik zaatakował Oriana toporem, później czarami i nasz Wojownik/Czarodziej wycofał się, by odzyskać siły. Jego miejsce zajęła Shana, która skupiła na sobie całą uwagę adwersarza.

– Sprawdźmy, jak dobrzy są towarzysze mojego przyjaciela – przemówił niespodziewanie.

Tymczasem w głowie Oriana odezwał się głos, mówiący coś o tym, że niegdyś razem podróżowali i chce, by znowu tak było. I tak jak zawsze, Fenvila ma do tego zmotywować zabicie jego towarzyszy…

Shana nie zdołała nawet drasnąć przeciwnika i szybko musiała się wycofać, ciężko ranna. Zauważyła przy tym, że Ive zniknęła bez śladu.

Xyko uderzył po raz kolejny i przeciwnik rozpadł się, zostawiając po sobie kupkę pyłu. Leżały w nim trzy piramidki z dziwnej substancji przypominającej mieszaninę żużlu i metalu. Coś w wietrzniaku zareagowało na nie i Xyko ostrzegł nas, żeby na razie ich nie ruszać.

Weszliśmy do laboratorium. Aparatura była połączona z drugą stojącą na sąsiednim stole, a z niej wychodziła rurka wnikająca w ścianę. Na samym początku zaś leżała kula przypominająca owoc. Xyko powiedział, że to cenny owoc z Sal Perhosu, więc postanowiliśmy go zabrać.

Odłączyliśmy owoc od aparatury i Shana chciała go wziąć, ale ledwie go dotknęła, ogarnęła ją ciemność. Orian złapał upadającą Wojowniczkę, a Xyko owoc – i wietrzniak też odpłynął. Przy pomocy magii Orian odsunął owoc od towarzyszy i próbował ich ocucić, ale jego wysiłki nie przyniosły rezultatów. Po kilku chwilach do komnaty weszła Ive, ale nie zdążyła opowiedzieć Orianowi, co się z nią działo, gdy zniknęła. Podeszła do owocu i pogrążyła się w nieświadomości.

Orian został sam z nieprzytomnymi towarzyszami i podejrzanym owocem. Zapakował go do torby, pozbierał towarzyszy i zamierzał opuścić twierdzę, ale w miejscu schodów zastał ścianę. Udał się więc do sali z fontanną, która w tej sytuacji wydała mu się najbezpieczniejszym schronieniem.

W głowie ciągle słyszał głos tajemniczego znajomego z dawnych czasów.

Tymczasem Shana obudziła się w pięknym, choć nieco dziwnym ogrodzie przykrytym kryształową kopułą. Po chwili w pobliżu wylądowali również Xyko oraz Ive w swoim ludzkim ciele. Wietrzniak stwierdził, że to Sale Perhosu lub ich wyobrażenie i znajdują się tu jedynie nasze umysły. Poleciał w górę, by się rozejrzeć i dostrzegł w centrum ogrodu altankę, w której ktoś siedział. Ruszyliśmy w tamtą stronę.

Rzeczywiście, w altanie czekała na nas niebieskoskóra demonica (Xyko przypuszczał, że należy do wodnych demonów, bardzo spokojnych i znanych ze swej mądrości i przyjaznego nastawienia). Przedstawiła się jako Ferelia i wyjaśniła, że poprzez kontakt z owocem nasze umysły przeniosły się do jej domeny.

Pragnie odzyskać owoc, który jej ukradziono. Złodzieje próbują wykorzystać jego moc do swoich celów, a te nie są po jej myśli. Wolałaby też, by nie trafił w ręce smoka. Obiecaliśmy, że jeśli Orian się na to zgodzi (może chcieć przekazać go smokowi), postaramy się zwrócić jej owoc.

Demonica ostrzegła nas też przed tymi, którzy go ukradli. Stwierdziła, że jeden to bestia w ludzkiej skórze, a drugi umarł dawno temu i narodził się ponownie. Gniew, nienawiść, potrzeba akceptacji, wiele zderzających się uczuć tworzą szaloną osobowość.

Pożegnaliśmy się z Ferelią i ocknęliśmy się w swoich ciałach w Twierdzy Rozbitego Serca.

 

CDN

1 Raquas 1515 roku w świecie gry

(sesja 20-07-2019)

Owca

 

 

Twierdza Rozbitego Serca

Tagi

, , ,

Mafuju przeniosła nas w okolice twierdzy, dalej musieliśmy sobie radzić sami. Na pobliskim wzgórzu dostrzegliśmy obozowisko i rozpoczętą budowę. Obóz był duży i pełen robotników, jednak budowa najwyraźniej stała w miejscu. Wyglądało na to, że zabrakło kamienia, którego używano jako budulca.

Gdy podeszliśmy bliżej, na spotkanie wyszedł nam zarządca, który zauważył, że jesteśmy Adeptami i poprosił nas o pomoc.

Okazało się, że faktycznie mają problem z budulcem. Kamieniołom znajduje się za ruinami twierdzy, która została jakiś czas temu oczyszczona przez Kompanię Avalon. Jednak dwa tygodnie temu niespodziewanie gargoyle mieszkające w twierdzy zaczęły nękać robotników pracujących w kamieniołomie. Wysłali prośby o pomoc do swoich pracodawców, ale na razie nie doczekali się żadnej reakcji.

Zarządca zaproponował więc, że zapłacą nam za przegonienie potworów. Zgodziliśmy się – mogliśmy przyjrzeć się temu przy okazji załatwiania swoich spraw.

Gdy zbliżyliśmy się do twierdzy, faktycznie zaatakowało nas kilka gargoyli. Szybko jednak zorientowały się, że nie mają z nami szans i całe stado odleciało w siną dal.

Mury twierdzy dochodziły do zbocza góry, o które również wspierał się główny budynek. Na podwórzu znaleźliśmy kilka zabitych gargoyli, z czego część miała odcięte rogi (traktowane są jako trofeum) i zginęła już jakiś czas temu. Wyraźnie było widać ślady ciosów, które im zadano. Jednak kilka trupów było świeższych, może sprzed dwóch – trzech tygodni. Nikt nie obciął im rogów, a ciała wyglądały, jakby się po prostu rozpadły.

Wrota wieży wejściowej, prowadzącej do głównego gmachu, były rozbite. Wokół nich zauważyliśmy zanikające ślady magii, prawdopodobnie jakiejś pieczęci, która otaczała całą wieżę. Musiała być potężna, skoro tak powoli się rozpadała – prawdopodobnie została zniszczona dwa – trzy tygodnie temu. Co gorsza, w astralu widać było pasma fioletowo-czerwonej mgły wylewającej się przez roztrzaskane drzwi. To wskazywało na przestrzeń silnie spaczoną dużą ilością przelanej krwi i cierpienia.

Weszliśmy do środka i od razu poczuliśmy zmianę aury – splugawienie. Na wprost wejścia znajdowały się uchylone wrota prowadzące w głąb twierdzy, do wnętrza góry. W kurzu na podłodze widniały ślady dwóch par butów. Jedne musiały należeć do wysokiego, postawnego mężczyzny. Drugie, miękkie, do kogoś drobniejszego. Nie było tropów powrotnych.

Wieża, w której staliśmy, miała schody prowadzące na górę i Xyko poleciał rzucić na to okiem. Na każdym piętrze podłoga i ściany pokryte były odrzucającymi, mrocznymi symbolami – śladami po obrzędach magicznych. Pierwsze trzy piętra używane były dawno, dziesiątki lat temu. Ostatnie trzy poziomy miały symbole dopisane do starych zaledwie przed kilku laty i widoczny udział demonów (wiemy, że wtedy była tu Anesha i demony).

Gdy wietrzniak skończył oglądać wieżę, wkroczyliśmy do wnętrza góry. Od głównego korytarza odchodziło kilka bocznych przejść. Ślady naszych poprzedników krążyły we wszystkie strony. Nie zwracając na nie uwagi, zaczęliśmy metodyczne przeszukiwanie.

Po dawnej świetności tego miejsca zostały tylko zniszczone i zetlałe resztki. Niektóre pomieszczenia, na przykład główna sala, wyglądały dość typowo. Inne zaskakiwały, jak ogromna sala z czynną fontanną. Pod ścianami ustawiono tam donice z pięknymi kwitnącymi kwiatami o dziwnym kolorze, z przewagą czerni i czerwieni. Do tego kilka posągów, które w jakimś sensie wciąż były piękne, choć nienaturalnie powykrzywiane.

Pomijając szum wody w fontannie, wszędzie panowała całkowita cisza. Uwagę zwracała duża ilość korytarzy i mało pomieszczeń. Oraz sporo schodów prowadzących na górę, a żadnych w dół.

Dość szybko obeszliśmy parter i zaczęliśmy sprawdzać schody. Część prowadziła jedynie na galerie. Jeden korytarz na piętrze wydawał się kończyć ślepo, ale Xyko stwierdził, że za ścianą znajduje się wieża, a gdy w niej był, widział zarys drzwi. Po przełamaniu iluzji razem z Orianem dotarli do salki, w której dostrzegli obrys przejścia. Trochę namęczyli się, by je otworzyć, ale w końcu przekonali się, że faktycznie prowadzą do wieży.

Shana czekała na towarzyszy przed fałszywą ścianą i w pewnej chwili wyczuła czyjąś obecność. Obejrzała się i kawałek dalej zobaczyła w półmroku sylwetkę jakby niskiego człowieka, z całą pewnością materialnego. Nieznajomy patrzył na nią przez chwilę, po czym cofnął się i zniknął w bocznym korytarzu.

– Hej, zaczekaj! – krzyknęła za nim Shana, ale nie dostała żadnej odpowiedzi.

Po chwili zza iluzji wrócili jej towarzysze. Wojowniczka opowiedziała im o tajemniczym osobniku i Orian poszedł sprawdzić, czy zostawił po sobie jakieś ślady. Owszem, zostawił i były to te drobniejsze tropy, które snuły się po całej twierdzy. A na ścianie za zakrętem Orian zobaczył dogasający napis:

– Witaj, Fenvilu.

Było to imię, którego Orian używał jeszcze za czasów Acheronu. Być może zdarzało się to również później, w kolejnych wcieleniach, ale nie mieliśmy takiej wiedzy.

Zaczęło się więc robić coraz ciekawiej…

Kontynuowaliśmy zwiedzanie. Kolejne schody ciągnęły się przez dwa czy trzy piętra. W miejscu, gdzie spodziewaliśmy się iluzji i drzwi do wieży, chyba nic nie było. Kawałek dalej natknęliśmy się na drzwi, zza których dobiegało podejrzane bulgotanie.

Otworzywszy je, poczuliśmy zapach świeżej krwi. Na podłodze wymalowane były jakieś lekko błyszczące symbole. Na wprost drzwi stało łoże tortur, a na nim rozciągnięte ciało dziecka. Na ścianie wisiało drugie dziecko z podciętym gardłem, z którego z bulgotem wypływała krew.

Shana wpadła do środka i rzuciła się do krwawiącego dziecka. W tej samej chwili w sali pojawiły się trzy wietrzniaki jaśniejące błękitną poświatą. Wykrzywiały z bólu twarze i złowrogo chichotały.

Stwory używały magii, rzucając jak nakręcone czar za czarem i siejąc prawdziwe spustoszenie. Nie przejmowały się przy tym stratami wśród swoich towarzyszy, gdy używały czarów obszarowych. Shana padła jako pierwsza, w ślad za nią Xyko i Orian. W międzyczasie odpadły też dwa stwory, częściowo poranione przez nas, a częściowo przez siebie.

Gdy po chwili wietrzniak wrócił między żywych, zobaczył ostatniego, który ścigał czarem uciekającą z pobojowiska Ive. Xyko ewakuował się w ślad za nią. Na szczęście stwór został w sali i spokojnie czekał, aż wietrzniak podleczy się i wróci. Tak też się stało – odzyskawszy nieco sił, Xyko szybko zakończył sprawę z ostatnim przeciwnikiem.

Pozbieraliśmy się i wyszliśmy z twierdzy, żeby odpocząć. Żadnego z dzieci nie udało się uratować, latające po całej sali czary dokonały prawdziwej masakry.

Gdy wychodziliśmy, tajemniczy typ przebywający w twierdzy poinformował Oriana, że żałuje, iż już wychodzimy.

Zabawa dopiero się zaczyna.

 

CDN

29 – 30 Gahmila 1515 roku w świecie gry

(sesja 22-06-2019)

Owca

 

 

Zaprojektuj witrynę taką jak ta za pomocą WordPress.com
Rozpocznij