poniedziałek, 1 grudnia 2025

Fundacja KF zarejestrowana – „Kwartalnik Fotografia” ma nowego wydawcę

 W poprzedni wtorek u jednego z wrzesińskich notariuszy powołaliśmy do życia Fundację KF, która od nowego roku będzie wydawała „Kwartalnik Fotografia”. Prezesem została Aleksandra Śliwczyńska-Kupidura, a Waldemar Śliwczyński członkiem zarządu.

Ola zostanie też redaktorką naczelną „KF”-u. Ja będę jej trochę pomagał, co nie jest zakamuflowaną formą zarządzania pismem z tylnego siedzenia, bo Ola ma moje pełne błogosławieństwo do samodzielnego prowadzenia pisma w każdym aspekcie jego funkcjonowania. Mam głębokie przekonanie, że doskonale poradzi sobie beze mnie, a nawet, że będzie to krok w kierunku unowocześnienia „Kwartalnika” i podwyższenia jego poziomu.

Mam już swoje lata, przyzwyczajenia, kontakty, nie mówiąc już o preferencjach fotograficznych, nadszedł czas na zmiany. Wiem jak trudne zadanie Ola bierze sobie na barki, musi nie tylko zbudować zespół redakcyjny, wypracować własne sposoby funkcjonowania, ale także zapewnić pismu finansowanie. Cieszę się, że mogę córce przekazać owoc mojego wydawniczego żywota, a moja radość jest tym większa, że mam pewność, że „KF” trafia w bardzo dobre ręce. Nie wiem, jak w szczegółach będzie wyglądało czasopismo pod jej kierownictwem i jestem tego bardzo ciekaw, ale wiem, że zamierza kontynuować główną koncepcję powstałą w 2000 roku, czyli pisma merytorycznego o fotografii, a nie o sprzęcie. Nie będę tutaj tego rozwijał, bo to należy do mojej córki. Życzę jej powodzenia, a Wam Drogie Czytelniczki i Drodzy Czytelnicy dobrego czasopisma o fotografii.

Następny, 51. numer ukaże się w styczniu 2026. 

Poniżej – Aleksandra Śliwczyńska-Kupidura (z lewej) oraz Waldemar Śliwczyński z Aktem Notarialnym powołującym do życia Fundację KF, która od 1. stycznia 2026 zostanie wydawcą „Kwartalnika Fotografia”.


Image


piątek, 3 października 2025

Foto Art Festiwal w Bielsko-Białej – przeglądam portfolia

Za parę dni rozpocznie się w Bielsko-Białej kolejny międzynarodowy festiwal fotografii, podczas którego będę jednym z recenzentów portfolio. Zapraszam w piątek, 10.10.2025 w godzinach 9.00-12.00 do Domu Kultury „Kubiszówka” ul. Juliusza Słowackiego 17. Osoby, które zdecydują się skorzystać z moich porad proszę o przygotowanie – oprócz prac, które mi pokażą – także krótkiego opisu, wstępu, objaśnienia do nich. To pozwoli mi dowiedzieć się jakie intencje towarzyszyły autorce lub autorowi fotografii. Chciałbym, aby nasze spotkanie było dialogiem, rozmową, a nie monologiem i aby dało obu stronom jak najwięcej korzyści. 

Trzeba bowiem powiedzieć, że dla mnie każde takie spotkanie jest okazją do nauki, bo u mnie nauka trwa do końca mojego życia, żadna książka, wykład, czy nawet przemyślenia własne, nie dadzą mi tyle, co poznanie drugiego żywego człowieka, jego poglądów, pomysłów, refleksji, marzeń, oczekiwań. To zawsze dużo daje. Jeśli da też, mniej lub więcej, osobie, która do mnie przyjdzie ze swoimi pracami, to będę przeszczęśliwy. Wprost nie mogę się doczekać przyszłego piątku. Z góry dziękuję za zaufanie tym, którzy do mnie przyjdą i powierzą mi swoją twórczość do oceny, do wyrażenia opinii. Czuję wielką odpowiedzialność, jaka na mnie ciąży, ale też... jest to dla mnie wielka przyjemność. Do zobaczenia.


Image


To jest „fotografia” wygenerowana przez czat GPT. Dałem mu mniej więcej takie zadanie: wygeneruj obraz, że jestem na placu Pigalle w XIX wieku (dodałem mój portret z dowodu osobistego). No i coś takiego mu wyszło. Śmieszne, co...?

czwartek, 12 czerwca 2025

Witam po długiej przerwie

Powód mojego milczenia był banalny – po prostu zapomniałem hasła! A im dłużej to trwało, tym było trudniej sobie je przypomnieć. Przed chwilą wyłączyli na chwilę prąd i musiałem uruchomić komputer od nowa. Po uruchomieniu przeglądarki komp zapytał mnie jakim użytkownikiem mam się zalogować, więc zalogowałem się takim, jakiego od dawna nie używałem, a zaraz potem spróbowałem odpalić mojego starego bloga. No i udało się! Znowu jestem z Wami! Postaram się pisać tu w miarę często, dzieląc się informacjami i moimi opiniami na temat fotografii i nie tylko. Ten wpis jest niejako ćwiczebny, więc cudów w nim nie znajdziecie. Poniżej pokażę to, co ostatnio robię, co mnie fascynuje, a mianowicie tworzenie poziomych panoram z pionowych kadrów panoramicznego xpana. Wszystko jest ortodoksyjnie analogowe, wszystko, czyli papierowe odbitki, powstaje w mojej ciemni, a więc pracowni nr 1, a potem jest montowane w pracowni nr 2, czyli w tej, w której oprawiam moje zdjęcia, a także wycinam passe-partout. Mam jeszcze pracownię nr 3, gdzie piszę, skanuję i składam „Kwartalnik Fotografia” oraz pracownię nr 4, czyli magazyn suchy, gdzie przechowuję gotowe prace.
Image
Do tematu, wrócę niebawem szerzej, na razie cieszę się z reaktywacji bloga.

poniedziałek, 22 sierpnia 2022

We własnym archiwum można czasem znaleźć skarb

 

Image

Września, marzec 1999 (takie datowanie jest w moim zeszycie w Archiwum wielkoformatowym – archiwum małoobrazkowe wskazuje na to, że był to 31.12.1998) – Bogdan Konopka (z lewej) i Janusz Nowacki

Moje archiwum to stary zeszyt w oprawie twardej, zakupiny jeszcze w latach 80. Najpierw powstał spis negatywów małoobrazkowych, w którym rzadko, bo rzadko, ale pojawiały się też filmy 6x6, a pod koniec 1998, kiedy na plenerze w Sokolikach od Gena Józefowicza kupiłem swoją pierwszą kamerę wielkoformatową, czeską Magnolę, koniecznością stało się powstanie drugiego archiwum – negatywów wielkoformatowych. 
Żeby do niego dotrzeć, trzeba ten stary zeszyt odwrócić i otworzyć „od tyłu”. Tam jest numeracja i opis każdego negatywu, jaki od tamtego czasu naświetliłem i wywołałem, z wyjątkiem tych, jakie popsułem i od razu po wywołaniu trafiły do kosza. Było ich dość dużo w moich początkach z wielkim formatem – Magnola była trudna do opanowania, a i jej stan techniczny w moich rękach pogarszał się z dnia na dzień. Brakowało mi też wiedzy, dopiero się uczyłem, a geniuszem technicznym wszak nie jestem. W efekcie produkowałem więcej odpadów niż poprawnych technicznie fotografii. Jak dzisiaj patrzę na te pierwsze negatywy, to widzę wyraźnie, że coś nie tak było albo z miechem, albo ze szczelnością miejsca, gdzie wkłada się kasetę z błoną. Pojawiały się zaświetlenia, które co prawda mogą wywoływać efekty „artystyczne” (patrz np. niektóre fotki z „Kalendarza szwajcarskiego” Andrzeja Jerzego, z „Rekonesansu” Bogdana, czy Sally Mann), ale mnie nie za bardzo się one podobają, a poza tym mnie na nich nie zależało. 
Dlatego w moim archiwum zostały tylko te negatywy, na których zaświetlenia, jakkolwiek niepożądane, nie pokryły najważniejszej części obrazu. Jednym z takich ujęć jest prezentowane powyżej zdjęcie moich mistrzów i nauczycieli – Janusza i Bogdana. Dzisiaj nie pamiętam już okoliczności powstania tej fotografii, ale bardziej prawdopodobne jest, że powstała 31 grudnia 1998, a nie w marcu 1999, bo – jak informuje wpis w archiwum małoobrazkowym – właśnie wtedy Janusz przyjechał z Bogdanem do Wrześni, gdzie po szybkiej kawie i herbacie pojechaliśmy do Pyzdr, gdzie Bogdan zrobił jedno ze zdjęć, które później weszło do „Rekonesansu”. 

Image

Bogdan Konopka, Pyzdry, 1999 – tak datowana jest ta fotografia w „Reconnaissances”, bo zapewne negatyw został wywołany przez Bogdana już w nowym roku, naświetlenie błony odbyło się 31.12.1998


Image

Fot. Waldemar Śliwczyński, Bogdan Konopka w Pyzdrach 31.12.1998 – zanim znalazł kadr, który ostatecznie wybrał spośród innych wykonanych w Pyzdrach (powyżej) wykonał inne; kiedy dostrzegł mnie za oknem robiącego mu zdjęcie, uznał, że to dobry punkt widzenia. 


Tego dnia zrobiłem też portret Bogdanowi, z którego jestem dumny:

Image

Bogdan Konopka, fot. Waldemar Śliwczyński 

Patrząc na pierwsze zdjęcie, czyli Bogdana i Janusza, łezka w oku mi się kręci: tak wiele im zawdzięczam... Lubię porządkować archiwum, zwłaszcza negatywów, bo przecież znacznie więcej ich się naświetla niż później odbija. Wyboru – odbić, czy nie? – dokonujemy przeważnie blisko po wywołaniu negatywów, a na nasze decyzje mają wpływ różne czynniki. Pierwszym z nich jest jakość techniczna: jeśli jest niezadowalająca, to taki negatyw nigdy już nie dostąpi zaszczytu stania się fotografią, odbitką. Nigdy nikt jej nie zobaczy, nigdy nie zostanie ubrana w passe-partout, nie mówiąc już o umieszczeniu w ramie z szybą. Biedne są te porzucone, jakby „niepełnosprawne” negatywy. Nie czeka ich pełnia szczęścia. Choć powstały, istnieją, są wykluczone na zawsze. Tylko nieliczne czeka los Kopciuszka, czy zaklętą w żabę królewnę, którą królewicz pocałunkiem przywróci/odkryje do życia. Jedyną szansą jest dla nich porządkowanie archiwum...

A tak, poza tym – zapraszam wszystkich na stronę kwartalnikfotografia.pl







sobota, 30 lipca 2022

Tak teraz fotografuję

Image
Ostatnio niezmiernie bawi mnie składanie panoram z kawałków. Najczęściej z kadrów pionowych, z 5 lub 6 elementów. Wydają mi się interesujące wizualnie – nie widuje się zbyt często tego typu fotografii, a mnie zależy na tym, żeby moje fotografie wyróżniały się nie tylko „tematami” małomiasteczkowo-wiejskimi, ale również samą formą tworzenia obrazu. Niestety, ta metoda jest dość kosztowna, bo jedna błona 5x7 cala, to dzisiaj kilkanaście złotych, ale co tam, lepiej mniej a dobrze. Górne zdjęcie zrobiłem wczoraj, czyli 29 lipca br., na rynku we Wrześni, gdzie latem w piątki o 20.00 odbywają się koncerty z cyklu „Piątki z jazzem i nie tylko”. Pogoda dopisała, przyszło sporo ludzi. Dolna fotografia powstała w czerwcu, w Boże Ciało, w Miłosławiu. Poztanowiłem też nietypowo wykorzystać hasselblada xpana – fotografuję nim pionowe kadry, które potem łączę w panoramy. Poniższe Śnieżne Kotły strzeliłem w lipcu br. z ręki, kręcąc się wokół własnej osi. Zaskoczyło mnie, że aż tak dobrze wyszło.
Image

wtorek, 31 maja 2022

„Kwartalnik Fotografia” powrócił!

Image
Jest mi niezmiernie miło poinformować, że „Kwartalnik Fotografia” powrócił. Po 10 latach przerwy ponownie jesteśmy z Wami, twórcami i miłośnikami fotografii. Teraz jesteśmy stroną internetową, którą znajdziecie pod adresem kwartalnikfotografia.pl. Zapraszamy do współtworzenia „KF”-u, do komentowania artykułów, do kupowania i sprzedawania fotografii oraz książek i archiwalnych numerów „Kwartalnika”.

czwartek, 17 lutego 2022

Ruszyłem na żebry, czyli jak dostać dotację na „projekt”

Image
Pod koniec ubiegłego roku pomyślałem sobie: „a może tak spróbować pozyskać forsę na moje fotografowanie i ubiegać się o dofinansowanie?”. Wpierw zrobiłem „risercz” u siebie, czyli we Wrześni, czyli w Urzędzie Miasta i Gminy oraz w Starostwie Powiatowym. Tam okazało się, że dla miejscowych twórców nie ma żadnego konkursu, a o miłosierdzie gminy mogą ubiegać się tylko organizacje i inne zarejestrowane stowarzyszenia. Człowiek pojedynczy nie może. Czyli człowiek tworzący, nie bójmy się wielkich słów – artysta, na finansowe wsparcie „swojego” samorządu lokalnego liczyć nie może. No chyba, że się zrzeszy z innymi cudakami, zarejestruje się w sądzie, w skarbówce, ZUS-ie, zacznie składać obowiązkowe deklaracje, sprawozdania i inne „niezbędne” dokumenty. Każdy człowiek twórczy uwielbia to robić. Dziękuję – nasram. No to może, województwo, pomyślałem. Od wielu lat słyszałem, że Urząd Marszałkowski finansuje artystów, że ma specjalne „programy”. Poryłem na stronie Marszałka i znalazłem wszystkie formularze – bez pośrednictwa tych swoich formularzy rozmawiać Wysoki Marszałek nie chce, z nikim, a więc z artystami też nie chce. Nic to, dałem radę, napisałem poprzez formularze. Dołączyłem wymagane dwie rekomendacje „osób powszechnie szanowanych”, czyli w moim przypadku dwóch profesorów doktorów habilitowanych naszego poznańskiego Uniwersytetu, bo nie doczytałem instrukcji wypełnienia formularzy, że rekomendacji może być więcej niż dwie. Znam jeszcze kilku „prawdziwych”, czyli habilitowanych profesorów, a także ludzi na stanowiskach, więc może powinienem dołączyć jeszcze kilka rekomendacji, no ale nie dołączyłem. Zresztą może te dwie wystarczą. Może wystarczy też to, co dotąd zrobiłem, chociaż skanów zdjęć do wniosku o dotację dołączyć nie trzeba było. Nie wiem oczywiście jak przebiega proces decyzyjny przyznawania pieniędzy, ale ufam, że jest uczciwy. I przede wszystkim, że decydują względy merytoryczne – że dają na to, co wartościowe. Parę dni temu zadzwonił do mnie urzędnik z Urzędu Marszałkowskiego, żeby upewnić się, czy w przesłanym przeze mnie wniosku konkursowym (okazało się, że „konkuruję”!) nie ma błędu. Bo ja napisałem, że chcę 100 tysięcy złotych na dwa lata, a on myślał, że chcę 10 tysięcy... Kolega, który ma organizację pozarządową od trzydziestu lat i jest biegły w pozyskiwaniu pieniędzy na różne działania z różnych źródeł, powiedział mi: wiesz, Urząd Marszałkowski z automatu daje połowę tego, co chcesz, ale chce, żebyś w stu procentach zrealizował to, o co wnioskujesz. Czyli – zakłada się, że kłamiesz, że wymyślasz koszty, że – o zgrozo! – chcesz zarobić! A to przecież nie przystoi prawdziwym artystom, którzy mają przymierać głodem. Zobaczymy jak się skończy moja przygoda z pozyskaniem publicznej forsy na działania artystyczne. Powiem jeszcze tylko tyle, że marzy mi się „sportretowanie” i „zdokumentowanie” po mojemu wielkopolskiej prowincji – małych miast i wsi. Tak po prostu – dla następnych pokoleń.